Dlaczego
nie z prądem tylko pod prąd?
Zabrałem
się do napisania kilku przemyśleń w samo południe w piękny
majowy dzień. Po małym spacerze w Parku Miejskim, gdzie jak zawsze
zachwycałem się urodą mojego miasta. Pytam nieraz sam siebie: Czy
można przyszłość mojej „Małej Ojczyzny” zostawić na pastwę
obecnie rządzących nie robiąc nic? Często znajomi pytają mnie:
po co ci to? Czy nie szkoda zdrowia i nerwów? Odpowiadam im, zgodnie
zresztą z przekonaniami, że nie szkoda. A nawet, że jest to mój
obowiązek.
Często ludzie mylą słowo oportunizm z przeciwstawianiem się komuś lub czemuś. Ja nigdy nie byłem oportunistą, lecz zawsze kiedy gdzieś działa się krzywda, mówiłem stanowcze NIE. Nieraz narażając się przy tym i ryzykując swoją głową. Tak było wiele razy. Tak też jest obecnie.
Nie mogę spokojnie patrzeć na fakty, które dzieją się w naszej andrychowskiej rzeczywistości. Na kłamstwa, stosowanie szykan wobec radnych z opozycji i lekceważenie ich oraz ich wyborców, mieszkańców naszej gminy. Nie godzę się na niszczenie andrychowskiej oświaty i kultury, na zwalnianie ludzi w imię jakichś nieokreślonych oszczędności i, co najgorsze, atmosferę strachu cynicznie tworzoną w magistracie w myśl zasady, że nikt nie podniesie głowy z obawy przed np. utratą pracy.
Wszystko to robione jest przez burmistrza i jego dwór z rozbrajającym uśmiechem na twarzy. Słynne zresztą w środowisku jest zachowanie pana Żaka, który jak komuś coś obiecuje i mówi, że o nim myśli, to w najbliższym czasie należy się spodziewać kłopotów. Tak było już wiele razy. To są sposoby wyniesione z pracy w korporacji w rodzaju PZU, gdzie przez wiele lat pracował obecny burmistrz Andrychowa.Teraz te metody „zaszczepia” w Gminie Andrychów. Ale PZU to nie samorząd, który jest specyficzną formą organizacji życia społecznego. Strukturą, która nijak się ma do rzeczywistości korporacyjnej.
Zawsze, odkąd zacząłem myśleć kategoriami społecznymi, kiedy całym sobą zaangażowałem się w tworzenie sportu w Andrychowie, buntowałem się przeciwko lekceważeniu rodowitych mieszkańców przez tzw „spadochroniarzy”. To częste zjawisko występowało w wielu dziedzinach naszego życia a w sporcie w szczególności. Później okazywało się, że ludzie ci odchodzili zostawiając za sobą „spaloną ziemię”. Czy w przypadku obecnej sytuacji politycznej w Andrychowie nie ma pewnej analogii? Nikt z obecnie rządzących nami z tzw. najwyższych władz nie ma rodowodu andrychowskiego. Przypadek? Czy osoby te mają patent na uszczęśliwianie nas? Na pewno nie. Oni kiedyś odejdą z uśmiechem na twarzy, a my znowu zostaniemy sami i będziemy musieli odbudowywać to, co oni zniszczyli.
Opozycja w Andrychowie jest marginalizowana, niewygodna dla władzy stąd też nie ma możliwości wypowiadania się, no może tylko dzięki transmisjom z Sesji Rady Miejskiej, słyszany jest głos inny od powszechnie uważanego za właściwy. Choć i w tym przypadku przewodniczący Roman Babski nie ma żadnych oporów przed uciszaniem niewygodnych wypowiedzi. Stąd narodziła się potrzeba utworzenia niezależnej od władz platformy przekazywania opinii. Zresztą co niezwykle miłe wiele osób mi życzliwych zgłaszało potrzebę zrobienia czegoś, co nie będzie tylko i wyłącznie wychwalało miłościwie nam panujących.
Obiecuję. Będziemy władzy patrzeć na ręce. A spraw, którym trzeba się przyglądać jest coraz więcej. Zapraszam do odwiedzin na tym blogu i serdecznie pozdrawiam wszystkich mieszkańców naszej gminy.
Krzysztof
Kubień, radny Rady Miejskiej w Andrychowie