źródło: Nowiny Andrychowskie |
W
wywiadzie T. Żaka próżno doszukiwać się jakiejś logiki i
porządku. Niby poświęcony jednemu tematowi - sytuacji w Centrum
Kultury i Wypoczynku w Andrychowie, ale bałaganu myślowego,
niedomówień i chaosu pojęciowego w nim na kilka gazet by się
znalazło. Najpierw
burmistrz zapomniał zakreślić precyzyjnie ramy czasowe opisanej przez siebie,
katastrofalnej jego zdaniem sytuacji w CKiW. Domyślać się
jedynie możemy, że skoro włodarz na koniec kadencji się
wypowiada, to w celu podsumowania swych rządów. Są jednak
sygnały, jakby dopiero co rządzenie swe rozpoczął.
Wywiad w linku poniżej:
Wywiad w linku poniżej:
Co i rusz
czytamy, że burmistrz czemuś się przyglądał, właściwie zaczął
się przyglądać (oczywiście - "szczegółowo"), coś
analizował (oczywiście - "szczególnie wnikliwie" oraz
"dokładnie"), coś nawet udało się całkiem
przeanalizować, zaczął sprawdzać kompetencje itd. Znajdujemy
nawet „odważną” deklarację: Mamy zamiar skorzystać ze
środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego /.../. No
nic, tylko Żak u progu rządów w Andrychowie...:) Jakieś
przymiarki, projekty, wstępne analizy. Niestety, to wszystko… po
prawie czterech latach swoich rządów. W takim tempie, żeby coś
zrobić, potrzebne by było prawdopodobnie następne stulecie.
Tak
na marginesie i mimochodem, zauważyć możemy, że T. Żak mówi o
sobie raz w liczbie pojedynczej - ja, raz mnogiej - my. Mamy zatem -
"chciałem wiedzieć", a już za moment -
"przeanalizowaliśmy". Po stwierdzeniu "uważam, że"
pojawia się - "zaczęliśmy szczegółowo przyglądać się".
Nieco dalej mamy taki oto piękny miks form: "Nie ukrywam, że
przeraziło mnie, gdy odkryliśmy..." I tak przez sporą część
rozmowy. To się nam burmistrz rozpanoszył, panisko normalnie, My –
burmistrz:)
Jak
się wydaje, burmistrz Żak ma problem z poprawnym rozumieniem
niektórych związków frazeologicznych lub też obiegowej mądrości
czy też chłopskiej filozofii w nich zawartej. Każdy zna oczywiste
stwierdzenie, że "kto się nie rozwija, ten się cofa". W
wersji T. Żaka brzmi to tak: "W każdej działalności zmiany
są potrzebne. Jak się nie zmieniamy, to się uwsteczniamy."
Wychodzi, że burmistrzowi Żakowi mylą się "zmiany" z
"rozwojem". To już teraz łatwiej nam pojąć owo
niesamowite parcie burmistrza na zmiany. Jemu się po prostu wydaje,
że to to samo, co rozwój. Należy zatem wprowadzać zmiany za
wszelką cenę, jakiekolwiek, mogą być na lepsze, mogą na gorsze
(jak się nie umie inaczej, zawsze są na gorsze), mogą oznaczać
zwijanie zamiast rozwijania? Byle były zmiany. Tak od grudnia 2010
roku T. Żak zmienia naszą gminę.
Mamy
też w wywiadzie „twarz” burmistrza - moralisty. T. Żak,
oceniając pracowników andrychowskiej kultury, aż dwukrotnie
odwołał się do kategorii moralnych. Czytamy, że zwolnienia
pracowników CKiW zwane eufemistycznie przez burmistrza "wymianą
kadry" spowodowane były "pewnymi niemoralnymi działaniami
niektórych pracowników". Nieco dalej czytamy, że w CKiW "złe
nawyki powstały wiele lat temu /.../, demoralizując część
pracowników". Wzruszające jest to odwoływanie się do
moralności w życiu publicznym akurat przez T. Żaka. Z tego co
pamiętamy, ostatnio tak uparcie władza odwoływała się do tej
kategorii lat temu kilkadziesiąt, a była to władza komunistyczna
żądająca przestrzegania zasad tzw. "moralności
socjalistycznej".
T.
Żak nie objawił nam niestety, jaka jest jego wizja moralności.
Możemy się jedynie domyślać, że jej reprezentantką pozostaje
zarządzająca obecnie CKiW Aneta W. z jej 118 zarzutami
prokuratorskimi i nieprawomocnym za nie wyrokiem sądu.
„Niemoralnie”
z pewnością postąpili natomiast pracownicy CKiW, którzy powołali
do istnienia związki zawodowe w swej firmie. T. Żak ma niesłychanie
swoiste zdanie na temat tej organizacji. Doprawdy uroczy jest cały
akapit temu poświęcony, który zaczyna się tak: Do
2012 r. związków zawodowych w CKiW nie było. Powstały w momencie,
gdy pewne osoby poczuły się zagrożone i de facto miały służyć
walce o obronę ich interesów.
Pomijając nieporadności gramatyczne tego zdania, dostrzec wypada,
że wyrażone tu pretensje burmistrza stanowią istotę działalności
każdego normalnego, tzn. nieskorumpowanego związku zawodowego.
Zawsze broni on interesów pracowniczych. Inaczej przestaje być
związkiem zawodowym.
T. Żak wolałby
może,
żeby związki popierały zwolnienia pracowników, obniżanie im
pensji, upokarzające zmiany zakresu obowiązków itd. A że tego nie
robią, wytacza przeciw nim najcięższe działa, wymieniając po
prostu przysługujące im i zgodne z prawem działania. Zabawne
byłyby z pewnością, gdyby nie z ust burmistrza padały, takie
słowa: A
że opór? Opór jest zawsze jeśli się kogoś odcina od przywilejów
i możliwości łatwego zarobkowania.
Wygląda, że pracę w CKiW burmistrz definiuje jako "przywilej"
i "możliwość łatwego zarobkowania". Należy
mieć nadzieję że jesienią T. Żak również pozbawiony zostanie
podobnych "przywilejów" a szczególnie "możliwości
łatwego zarobkowania".
Powiedzieć trzeba, że język, którym T. Żak wypowiada się o
pracownikach i ich związkowej organizacji,
trudno nazwać językiem dialogu. Tak nie wyraża się o partnerach
społecznych. To język konfrontacji.
Na
koniec zamiast wniosków niezwykłe wyznanie T. Żaka, urzędującego
od 2010 roku burmistrza, które jest doskonałym opisem i jednocześnie
recenzją jego rządów: Stan techniczny bazy kulturalnej w gminie
jest tragiczny. Domy kultury w sołectwach rozlatują się. Nakładów
i remontów wymaga prawie wszystko, począwszy od instalacji
elektrycznej, skończywszy na dachu. T. Żak przeszedł już
do opozycji czy to
przymiarka?