16 czerwca 2014

Po wywiadzie z Tomaszem Żakiem. Post scriptum – burmistrz przeszedł już do opozycji, czy właśnie się przymierza?

źródło: Nowiny Andrychowskie
W wywiadzie T. Żaka próżno doszukiwać się jakiejś logiki i porządku. Niby poświęcony jednemu tematowi - sytuacji w Centrum Kultury i Wypoczynku w Andrychowie, ale bałaganu myślowego, niedomówień i chaosu pojęciowego w nim na kilka gazet by się znalazło. Najpierw burmistrz zapomniał zakreślić precyzyjnie ramy czasowe opisanej przez siebie, katastrofalnej jego zdaniem sytuacji w CKiW. Domyślać się jedynie możemy, że skoro włodarz na koniec kadencji się wypowiada, to w celu podsumowania swych rządów. Są jednak sygnały, jakby dopiero co rządzenie swe rozpoczął.
Wywiad w linku poniżej:
Co i rusz czytamy, że burmistrz czemuś się przyglądał, właściwie zaczął się przyglądać (oczywiście - "szczegółowo"), coś analizował (oczywiście - "szczególnie wnikliwie" oraz "dokładnie"), coś nawet udało się całkiem przeanalizować, zaczął sprawdzać kompetencje itd. Znajdujemy nawet „odważną” deklarację: Mamy zamiar skorzystać ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego /.../. No nic, tylko Żak u progu rządów w Andrychowie...:) Jakieś przymiarki, projekty, wstępne analizy. Niestety, to wszystko… po prawie czterech latach swoich rządów. W takim tempie, żeby coś zrobić, potrzebne by było prawdopodobnie następne stulecie.

Tak na marginesie i mimochodem, zauważyć możemy, że T. Żak mówi o sobie raz w liczbie pojedynczej - ja, raz mnogiej - my. Mamy zatem - "chciałem wiedzieć", a już za moment - "przeanalizowaliśmy". Po stwierdzeniu "uważam, że" pojawia się - "zaczęliśmy szczegółowo przyglądać się". Nieco dalej mamy taki oto piękny miks form: "Nie ukrywam, że przeraziło mnie, gdy odkryliśmy..." I tak przez sporą część rozmowy. To się nam burmistrz rozpanoszył, panisko normalnie, My – burmistrz:)

Jak się wydaje, burmistrz Żak ma problem z poprawnym rozumieniem niektórych związków frazeologicznych lub też obiegowej mądrości czy też chłopskiej filozofii w nich zawartej. Każdy zna oczywiste stwierdzenie, że "kto się nie rozwija, ten się cofa". W wersji T. Żaka brzmi to tak: "W każdej działalności zmiany są potrzebne. Jak się nie zmieniamy, to się uwsteczniamy." Wychodzi, że burmistrzowi Żakowi mylą się "zmiany" z "rozwojem". To już teraz łatwiej nam pojąć owo niesamowite parcie burmistrza na zmiany. Jemu się po prostu wydaje, że to to samo, co rozwój. Należy zatem wprowadzać zmiany za wszelką cenę, jakiekolwiek, mogą być na lepsze, mogą na gorsze (jak się nie umie inaczej, zawsze są na gorsze), mogą oznaczać zwijanie zamiast rozwijania? Byle były zmiany. Tak od grudnia 2010 roku T. Żak zmienia naszą gminę.

Mamy też w wywiadzie „twarz” burmistrza - moralisty. T. Żak, oceniając pracowników andrychowskiej kultury, aż dwukrotnie odwołał się do kategorii moralnych. Czytamy, że zwolnienia pracowników CKiW zwane eufemistycznie przez burmistrza "wymianą kadry" spowodowane były "pewnymi niemoralnymi działaniami niektórych pracowników". Nieco dalej czytamy, że w CKiW "złe nawyki powstały wiele lat temu /.../, demoralizując część pracowników". Wzruszające jest to odwoływanie się do moralności w życiu publicznym akurat przez T. Żaka. Z tego co pamiętamy, ostatnio tak uparcie władza odwoływała się do tej kategorii lat temu kilkadziesiąt, a była to władza komunistyczna żądająca przestrzegania zasad tzw. "moralności socjalistycznej".

T. Żak nie objawił nam niestety, jaka jest jego wizja moralności. Możemy się jedynie domyślać, że jej reprezentantką pozostaje zarządzająca obecnie CKiW Aneta W. z jej 118 zarzutami prokuratorskimi i nieprawomocnym za nie wyrokiem sądu.

„Niemoralnie” z pewnością postąpili natomiast pracownicy CKiW, którzy powołali do istnienia związki zawodowe w swej firmie. T. Żak ma niesłychanie swoiste zdanie na temat tej organizacji. Doprawdy uroczy jest cały akapit temu poświęcony, który zaczyna się tak: Do 2012 r. związków zawodowych w CKiW nie było. Powstały w momencie, gdy pewne osoby poczuły się zagrożone i de facto miały służyć walce o obronę ich interesów. Pomijając nieporadności gramatyczne tego zdania, dostrzec wypada, że wyrażone tu pretensje burmistrza stanowią istotę działalności każdego normalnego, tzn. nieskorumpowanego związku zawodowego. Zawsze broni on interesów pracowniczych. Inaczej przestaje być związkiem zawodowym. 

T. Żak wolałby może, żeby związki popierały zwolnienia pracowników, obniżanie im pensji, upokarzające zmiany zakresu obowiązków itd. A że tego nie robią, wytacza przeciw nim najcięższe działa, wymieniając po prostu przysługujące im i zgodne z prawem działania. Zabawne byłyby z pewnością, gdyby nie z ust burmistrza padały, takie słowa: A że opór? Opór jest zawsze jeśli się kogoś odcina od przywilejów i możliwości łatwego zarobkowania. Wygląda, że pracę w CKiW burmistrz definiuje jako "przywilej" i "możliwość łatwego zarobkowania". Należy mieć nadzieję że jesienią T. Żak również pozbawiony zostanie podobnych "przywilejów" a szczególnie "możliwości łatwego zarobkowania". 

Powiedzieć trzeba, że język, którym T. Żak wypowiada się o pracownikach i ich związkowej organizacji, trudno nazwać językiem dialogu. Tak nie wyraża się o partnerach społecznych. To język konfrontacji.

Na koniec zamiast wniosków niezwykłe wyznanie T. Żaka, urzędującego od 2010 roku burmistrza, które jest doskonałym opisem i jednocześnie recenzją jego rządów: Stan techniczny bazy kulturalnej w gminie jest tragiczny. Domy kultury w sołectwach rozlatują się. Nakładów i remontów wymaga prawie wszystko, począwszy od instalacji elektrycznej, skończywszy na dachu. T. Żak przeszedł już do opozycji czy to przymiarka?

LinkWithin