27 listopada 2013

Felieton OTWARTYM TEKSTEM - takich rzeczy nie przeczytasz nigdzie indziej

Diabelska alternatywa, czyli dziel, skłócaj i rządź w Andrychowie
Bardzo ciekawie zapowiada się czwartkowa sesja Rady Miejskiej. Jak donoszą niektóre media, jednym z tematów ma być ewentualny zakup przez gminę za grube miliony zł. działek od Andorii Mot. Wczoraj, we wtorek, na dwa dni przed posiedzeniem radni otrzymali materiały na sesję, wśród których nie ma żadnego (sic!) dokumentu i żadnej (sic!) informacji na ten temat. Znacznie więcej wiadomo natomiast na temat innej przygotowanej już pod głosowanie uchwały. Chodzi o uchwałę w sprawie „trybu udzielania i rozliczania dotacji oraz trybu i zakresu kontroli prawidłowości wykorzystania dotacji udzielanych dla przedszkoli, szkół oraz innych form wychowania przedszkolnego prowadzonych na terenie Gminy Andrychów przez inne podmioty niż jednostki samorządu terytorialnego i ministrowie”. Nazwa jest długa, ale w skrócie chodzi o wysokość dotacji gminnych dla przedszkoli niepublicznych, od których zależy dalszy los tych placówek i ich podopiecznych. W tej materii tak zagmatwano sedno sprawy, wprowadzono tyle informacyjnego szumu i zamętu, że czuję się w obowiązku przynajmniej podjąć próbę wyjaśnienia problemu. A problem jest. I to poważny, bo nie chodzi tylko o pieniądze, ale o dobro naszych najmłodszych obywateli.
Do lipca tego roku kwestia dotacji dla przedszkoli niepublicznych nie wzbudzała emocji. Gmina dopłacała do każdego malucha 75% kwoty należnej przedszkolakowi w placówce gminnej (100% w przypadku wychowanka niepełnosprawnego). Na początku wakacji zdymisjonowana już Pani Minister Edukacji zmieniła zasady obliczania dotacji na niekorzyść podmiotów niepublicznych. 



Wiele samorządów w Polsce zareagowało natychmiast zmieniając lokalne prawo tak, aby widmo bankructwa nie zajrzało do przedszkoli. W Andrychowie sprawia ujrzała światło dzienne we wrześniu, gdy „nowe”, czyli dużo niższe dotacje trafiły do placówek niepublicznych. W październiku dwie komisje Rady Miejskiej rozpoznały problem po interwencji właścicielki Przedszkola Mały Bystrzak w Andrychowie. Sprawa wydawała się jasna. Radni bez wahania podjęli inicjatywę uchwałodawczą, aby zwiększyć dotacje z 75% do 90%. Takie rozwiązanie praktycznie było bezkosztowe, bo przecież w złotówkach miano powrócić do planowanego wcześniej finansowania.


Na październikową sesję RM przygotowano przegłosowane stanowiska komisji a nawet projekt uchwały. Okazało się jednak, że ze względów prawnych, czy też proceduralnych uchwała nie mogła być wówczas przyjęta (Kęty załatwiły to już znacznie wcześniej). Kolejny miesiąc stracono, ale nadzieje na rozwiązanie problemu pozostały.

Minął miesiąc. W czwartek, 28 listopada uchwała zwiększająca dotację dla niepublicznych przedszkoli ma być głosowana. Jakie będą jej losy? Nie wiadomo! Dlaczego? Co się stało przez ten miesiąc ze sprawą, która nie powinna przecież wzbudzać kontrowersji? Chodzi w końcu o dobro dzieci, naszych najmłodszych obywateli i ich rodziców.


Otóż na komisjach RM i podczas spotkania z dyrektorami gminnych placówek przedstawiciel burmistrza oznajmił, że koszty zwiększenia dotacji dla niepublicznych podmiotów poniosą solidarnie wszystkie gminne szkoły i przedszkola. W 2014 ma to być kwota w wysokości ok. 150 tysięcy złotych. Oznacza to, że budżet każdej gminnej jednostki zostanie uszczuplony średnio o ponad 10 tysięcy złotych! To wcale nie są małe kwoty, gdyż placówki te za kadencji Tomasza Żaka tak zubożały, że nauczyciele liczą niemal każdą laskę kredy, a dyrektorzy krążą po korytarzach i przykręcają kaloryfery:(
A teraz mówi się im, że „mają podzielić się solidarnie biedą”. Nie tak to miało być. To wygląda na dzielenie środowiska. Teraz jedni na drugich będą patrzeć wilkiem. I to bez względu na to, czy uchwała zostanie przyjęta przez radnych, czy też odrzucona.
Dla kogo ta sytuacja jest korzystna? Moim zdaniem, tylko burmistrz wyjdzie z tak zaaranżowanej historii obronną ręką, bez względu na wynik głosowania. Popatrzmy.
Wariant z przyjęciem uchwały – burmistrz, którego służby przygotowały uchwałę (żadna zasługa – to ich obowiązek) odtrąbi sukces. Prywatni inwestorzy będą zadowoleni, bo dostaną wyższą dotację (dla jasności – bez cudów). Dla gminy to jest rozwiązanie ekonomicznie opłacalne, bo niepubliczne przedszkola nadal są tańsze dla podatnika niż te gminne (o 10%). Publiczne szkoły i przedszkola wprawdzie zbiednieją, ale opinia publiczna o tym się nie dowie. Nikt przecież nie będzie „na rynku” płakał, że brak mu kasy na mydło czy pomoce naukowe. Nie spodziewam się też, że dyrektorzy tych placówek podniosą larum, szczególnie w sytuacji, gdy niemal połowa z nich kończy kadencję i będzie musiała liczyć na przychylność komisji konkursowej (na czele z... burmistrzem).
Wariant z odrzuceniem uchwały – burmistrz wyraża ubolewanie, bo chciał dobrze, ale radni go nie wsparli. Biznesie kochany, chciałem, uchwałę przygotowałem, ale nie ja zdecydowałem;). Na naradzie z dyrektorami można będzie z kolei powiedzieć, że uratowano pieniądze gminnych placówek – alleluja! Przy okazji, w zależności od potrzeb i okoliczności, zarzuci się jednym radnym dzielenie dzieci na lepsze (te w gminnych przedszkolach) i gorsze (te niepubliczne z malutką dotacją), a innym radnym chęć szastania publicznym publicznym groszem w celu dofinansowania prywatnych przedsięwzięć (ciekawe dlaczego?;).
Da się? Da się. Czy tak właśnie wygląda nasza lokalna polityka? Zobaczymy. Nic nie przesądzam. Poczekajmy na fakty. Wtedy też przyjdzie czas na wnikliwe oceny. Powyższe scenariusze powstały wyłącznie na użytek naświetlenia dziwnej sytuacji, którą wytworzono wokół, wydawałoby się , prostej i niekontrowersyjnej sprawy.
A teraz rzecz według mnie najważniejsza. Czy jest dobre wyjście z tej nieciekawej sytuacji? Nie dla burmistrza Żaka, bo on sobie na pewno pijarowsko poradzi, ale dla nas, zwykłych obywateli i mieszkańców tej gminy.
Proszę Państwa, takie rozwiązanie jest. I jak zwykle: im prostsze, tym lepsze. Wystarczy zapewnić finansowanie zwiększenia dotacji dla niepublicznych przedszkoli z innych źródeł. Zamiast zabierać pieniądze gminnym placówkom oświatowym, wystarczy choćby rozsądnie przeanalizować wydatki w innych działach budżetu. Mówimy o 150 tysiącach w skali roku. Dla oświaty to dużo, ale dla budżetu tak wielkiej gminy jak Andrychów, to niewielki wysiłek. Przecież to zaledwie jedna trzecia kosztów skateparku – kilku betonowych rynien, które przez pół roku świecą pustkami. Jest to też tylko około 10% kosztów przedziwnego przedsięwzięcia pod tytułem teatrzyk cieni reklamujący Andrychów w zagranicznych miasteczkach z udziałem świty burmistrza.
Będę głosował za przyjęciem tej uchwały, czyli za utrzymaniem realnej dotacji, jaka była przed niefortunną decyzją zdymisjonowanej ministry. Przedszkola niepubliczne doskonale uzupełniają i tak niewystarczającą gminną ofertę. Inwestycja w młode pokolenie, w jego wychowanie i nauczanie to dobrze wydane pieniądze. Wiedzą to najlepiej najbogatsze i najlepiej rozwinięte kraje na świecie. Gmina musi też poważnie traktować prywatnych inwestorów, którzy chcą działać na naszym terenie i zapewniać miejsca pracy. Nie można najpierw zachęcać przedsiębiorców do inwestowania i obiecywać pomoc, a potem nie tylko umywać ręce i kasować podatki, ale nawet kłaść kłody pod nogi. Tak nie buduje się społeczeństwa obywatelskiego. Nie dajmy się podzielić i wmanewrować w intrygi. Mówmy otwartym tekstem, wtedy trudniej będzie nas zmanipulować.
PS. Jeśli uchwała w sprawie dotacji dla niepublicznych przedszkoli zostanie przyjęta przez Radę Miejską, będziemy monitorować źródła jej finansowania i przedstawiać je andrychowianom.

LinkWithin