Chcieli zrewolucjonizować andrychowską kulturę. Mieli olbrzymie plany, którymi oczarowali władzę. Zapowiadali istne cuda. Ale zapału starczyło na kilkanaście miesięcy. Teraz nie maja pieniędzy. By zapłacić choćby za lokal przejęty w gorącej atmosferze sporów od Klubu po Basztą – tak rozpoczyna się tekst Jacka Dyrlagi w najnowszym wydaniu „Małopolskiej Kroniki Beskidzkiej”. Dziennikarz opisuje losy jednej ze sztandarowych „inicjatyw” ekipy Tomasza Żaka w mijającej kadencji samorządu.
J. Dyrlaga przypomina, iż Andrychowskie Stowarzyszenie Twórców Kultury (ASTeK) powstało w 2010 roku. Jak pisze: „tworzone było w dużej mierze w oparciu o krytykę miejscowego Centrum Kultury I Wypoczynku. Głośno o astekach - jak ich określano - stało się, gdy ich przedstawiciele wystąpili na sesji Rady Miejskiej, zarzucając CKiW, że placówka ma sporo luk w ofercie, jest niemrawa, a przede wszystkim traktuje mieszkańców gminy etatystycznie, czyli działa w oparciu o własne pomysły, nie dopuszczając żadnych z zewnątrz".
ZALEGAJĄ Z CZYNSZEM
W artykule czytamy także m. in.: "Jeszcze głośniej było o astekach, gdy zwrócili się do władz gminy o przekazanie im z rąk CKiW siedziby Klubu Pod Basztą w Pałacu Bobrowskich. W magistracie przygotowali prezentację o tym, jak zamierzają wykorzystać klub. Deklarowali, że ożywią placówkę. Miało tam być niemal wszystko, co mieści się w zakresie kultury, a finansowanie miało odbywać się m.in. przez wprowadzenie sprzedaży napojów alkoholowych. Przed pomysłami asteków ostrzegali ówczesny szef Klubu Pod Basztą Jerzy Górka i lider opozycji Krzysztof Kubień. Niewielu ich wtedy słuchało. Większość chciała dać szansę stowarzyszeniu. Trzeba przyznać, że członkowie ASTeK zakasali rękawy i własnym sumptem wyremontowali klub. Zorganizowali potem koncerty, kilka imprez, min. dla kobiet, działała wypożyczalnia używanych książek. Stowarzyszeniem targały też rewolucje personalne. W ciągu kilku lat trzykrotnie zmieniano władze.
Obecnie wydaje się, że astekowie dogorywają. Dyrektor Zakładu Obsługi Mienia Komunalnego w Andrychowie Grzegorz Góra przyznaje, że ASTeK zalega z czynszem. I nie chodzi tu o jeden czy dwa, ale o więcej miesięcy. Dyrektor potwierdza, że kontakt z najemcą jest kłopotliwy. - Jesteśmy na etapie rozwiązywania problemu – dodaje. Natomiast ostatni wpis na stronie internetowej ASTeK pochodzi z 2013 roku i są to życzenia z okazji … świąt wielkanocnych.
NIE URATOWAŁ ICH NAWET ALKOHOL
Nic sposób skontaktować się z astekami. Klub w Pałacu Bobrowskich jest zamknięty. Poprosiliśmy zatem o komentarze inne osoby. Były szef Klubu Pod Basztą, muzyk i znany daleko poza Andrychowem organizator koncertów, zwłaszcza jazzowych, Jerzy Górka (stracił pracę w CKiW, toczy w tej sprawie proces sądowy) mówi: - Wiedziałem, że tak to się skończy. Już na początku 2012 roku, kiedy dowiedziałem się, że burmistrz Tomasz Żak chce zlikwidować Klub Pod Basztą (choć oficjalnie nie chciał się do tego przyznać), mówiłem mu, że prowadzenie takiego klubu przez to stowarzyszenie jest skazane na niepowodzenie. Nie uratował ich nawet alkohol, którego wcześniej w klubie nie było w sprzedaży. Okazuje się, że miałem rację. Moja wiedza na ten temat wynikała z sześcioletniego doświadczenia, kiedy w latach dziewięćdziesiątych prowadziłem klub jako osoba prywatna. Wiem, ile to kosztowało pracy i poświęcenia. To był ogromny wysiłek.
Przykre jest to, że burmistrz Żak nie ufał moim słowom, tylko wyssanym z palca obietnicom Asteka. Jako osoba nieskłonna do konsensusu, postawił na swoim i takie mamy efekty. A Mieszkańcy nie mają już żadnego klubu. To jest właśnie przykład arogancji i niekompetencji władzy.
NA POCZĄTKU BYŁO DOBRZE
Przewodniczący Komisji Oświaty, Kultury, Sportu i Turystyki Rady Miejskiej Kazimierz Szczepański zbeształ asteków na sesji, kiedy stawiali zarzuty pod adresem CKiW. - Najpierw pokażcie, że coś potraficie, a potem krytykujcie! - mówił stanowczo. Potem zmieniał zdanie. Zaufał zapaleńcom, gdy podobnie jak inni radni otrzymał teczkę z bardzo fachowo opracowanymi dokumentami na temat programu ASTeK oraz materiałami potwierdzającymi celowość tworzenia klubokawiarni będących niepublicznymi placówkami kultury. Dodatkową zaletą miał być czynsz płacony samorządowi. (…)
- Niespodziewanie klub pod nowym zarządem rozpoczął bardzo dobrze - relacjonuje szef komisji. - Afisze zachęcały młodzież do udziału w przeprowadzeniu remontu. Wyposażenie urządzono od zera. Uruchomiono bar. Odbywały się cykliczne wystawy, występy muzyczne i wiele ciekawych imprez. Najpierw zginęła gdzieś w świecie główna inicjatorka Basia Tworek. Z funkcji przewodniczącego zrezygnował Wojtek Zaborowski. Wszystko, łącznie z organizacją imprez, modernizacją pomieszczeń i płaceniem czynszu dzierżawnego spadło na prowadzącego bar - Patryka Augustyna. Przyszła kolejna zima i okazało się, że brakuje środków finansowych na wszystko, również na energię elektryczną, na ogrzewanie i wodę. Lokal zamknięto, działalność zawieszono. Kazimierz Szczepański przekonuje, że porażka ASTeK odbywa się w atmosferze zadowolenia opozycji w Radzie Miejskiej oraz NSZZ „Solidarność" Pracowników CKiW (której szefem, choć zwolnionym z pracy, pozostaje Jerzy Górka - przyp. J.D.)".
W swojej wypowiedzi dla MKB przedstawiciel SLD w Radzie Miejskiej wprowadza element polityki do tematu. Pomimo tego, iż sam przyznaje że inicjatywa nie wypaliła, uwagę koncentruje na innych: „Sprawa Klubu pod Basztą stała się narzędziem walki politycznej z urzędującym burmistrzem”. (sic!)
AŻ SIĘ PRZYKRO NA TO PATRZY
Zupełnie inaczej, niepolitycznie, sprawę stawia K. Kubień. W artykule czytamy: "Od początku wprowadzeniu asteków do Pałacu Bobrowskich i wyprowadzeniu stamtąd Klubu Pod Basztą sprzeciwiał się lider opozycji, członek Komisji Oświaty, Kultury, Sportu i Turystyki Krzysztof Kubień. Jak podkreśla, dziś wcale nie czuje satysfakcji, że miał rację. – Od początku postulowałem, aby nie burzyć tej marki, jaką zyskał na całą Polskę Klub Pod Basztą - mówi radny. - Przecież tu występowali najlepsi muzycy świata. Natomiast stowarzyszeniu ASTeK można było przekazać inny lokal, choćby ten przy Krakowskiej, za byłą siedzibą CKiW. Stało się inaczej. Moim zdaniem, celem było zniszczenie klubu o tak wielkim dorobku. A ASTeK obiecywał, że uruchomi klubokawiarnię czynną od rana do wieczora, wypełnioną młodzieżą i - jak pamiętam - całymi nawet rodzinami, organizującą koncerty, próby zespołów i wiele innych przedsięwzięć. I nic z tego nie ma. Teraz słyszę od młodzieży, że nie ma miejsc na próby. Pewien chłopak do mnie dzwonił, bo kupił perkusję i nie ma gdzie sobie pograć. I okazało się, iż ta władza nie ma żadnej koncepcji na rozwój kultury. (...) widzimy teraz brudne szyby, brak gospodarza, jakiś plakat z dawnych imprez. Aż się przykro patrzy!
Zdaniem lidera opozycji, przekazanie klubu astekom odbywało się w niejasnych okolicznościach. - Nie jestem przywiązany do swoich poglądów. Gdyby członkowie ASTeK pokazali, że rozwinęli działalność i udowodnili, jak bardzo się myliłem, to na pewno podałbym im rękę i przeprosiłbym".
PS. Przypomnijmy, że w momencie, kiedy ekipa burmistrza Żaka podejmowała decyzję o przekazaniu klubu
stowarzyszeniu ASTEK kierował nim Wojciech Zaborowski, który w 2010 roku startował z listy T. Żaka w wyborach samorządowych.
Cały artykuł w MKB |