14 kwietnia 2014

Felieton. Andrychów do kąta? Nie tak prędko!

Właśnie ważą się losy naszej reprezentacji w przyszłej Radzie Powiatu. Zanosi się na to, że Andrychów straci jeden mandat na rzecz Kalwarii. Dotąd interesów naszej gminy pilnowało (przynajmniej w założeniu) ośmiu radnych. Zmarły niedawno śp. Zbigniew Mieszczak był nawet w poprzedniej kadencji przewodniczącym Rady Powiatu. W obecnej radzie andrychowianie zostali de facto zepchnięci na margines. Nie mamy nawet nikogo w Zarządzie Powiatu. Mamy za to Klub Radnych „Andrychów w Powiecie”, do którego jednak nie wszyscy wybrani z naszej gminy radni zdecydowali się zapisać, choć takie zaproszenie dostali.


O planowanych zmianach w rozkładzie mandatów dowiedzieliśmy się podczas kwietniowej sesji z pisma Komisarza Wyborczego w Krakowie do starosty Jacka Jończyka. Liczba mandatów w Radzie Powiatu nie ulegnie zmianie. Gremium to nadal będzie się składało z 27 samorządowców. Z powodów demograficznych Andrychów straci jeden mandat i będzie miał w przyszłej kadencji siedmiu reprezentantów. Zyska na tym Kalwaria (miasto cztery razy mniejsze niż Andrychów, ale gmina już tylko dwa razy mniejsza), z której do rady trafią cztery osoby. Teraz w wadowickim starostwie dane dotyczące liczby ludności w gminach zostaną zweryfikowane, a następnie Rada Powiatu przyjmie odpowiednią uchwałę.


Niestety, to co się dzieje na naszych oczach to przejaw postępującego obniżania się roli Gminy Andrychów w naszym rejonie. Zamiast się rozwijać, słabniemy. Zmniejsza się liczba mieszkańców, bo jest nie tylko mało urodzeń, ale też wiele osób przeprowadza się do innych gmin. Bezrobocie w tej kadencji stale rośnie, co nie przyciąga do nas nowych obywateli. Zastój w modernizacji infrastruktury drogowej odstrasza też potencjalnych inwestorów. I chociaż mamy uśmiechniętego burmistrza – to naprawdę w Andrychowie nie ma się z czego śmiać.

Utrata jednego mandatu w Radzie Powiatu nie musi być jednak katastrofą. Wręcz przeciwnie, może nam nawet wyjść na zdrowie. Dlaczego? Mam nadzieję, że podziała jak kubeł zimnej wody na głowy tych lokalnych polityków, którzy właśnie partyjną, a raczej partyjniacką politykę chcą uprawiać na poziomie samorządu lokalnego. Jeden mandat mniej może nam (nomen omen) mniej zaszkodzić niż dwa mandaty więcej pomóc.

Żeby liczyć się w powiecie trzeba mieć większość w radzie. Nie musi być to stała większość „póki koniec kadencji nas nie rozdzieli”. Wystarczą doraźne sojusze w konkretnych sprawach. Ale najpierw musi być jedność wśród swoich. Dopiero wtedy można szukać sprzymierzeńców wśród sąsiadów i rozgrywać interesy w skali powiatowej. W tej kadencji tak się nie stało. Zabrakło dobrej woli ze strony tych, którzy wpasowali się w rządzący układ. W KR „Andrychów w Powiecie” nie ma przedstawicieli rządzących ugrupowań czyli „Wspólnego Domu” (startował z niego do Rady Powiatu m.in. Tomasz Żak) oraz Platformy Obywatelskiej. Są natomiast radni z andrychowskiej listy PiS, którzy znaleźli się de facto poza koalicją.

Czasami więc nie ilość, lecz jakość się liczy. Polacy w swojej historii nieraz udowodnili, że można zwyciężyć ze znacznie liczebniejszym przeciwnikiem. Tym bardziej w polityce lokalnej, gdzie nie powinny dominować światopoglądowe uprzedzenia, historyczne niechęci ani osobiste antypatie.

Wielka szkoda, że w przyszłej Radzie Powiatu zabraknie nieodżałowanego Zbyszka Mieszczaka. Mam jednak nadzieję, że w Wadowicach, w całym powiecie nie zastanie zapomniana maksyma, którą zwykł powtarzać w ważnych momentach, gdy dochodziło do sporów i konfrontacji:
Nie walczę z ludźmi, tylko z problemami.


I tego się trzymajmy.

LinkWithin