21 sierpnia 2013

Felieton. Czy leci z nami pilot?

Czy pamiętają Państwo komedię o takim tytule? Akcja filmu rozgrywała się na pokładzie samolotu i przedstawiała perypetie pasażerów, którzy zadali to sakramentalne pytanie. Czy dzisiejsza rzeczywistość w Gminie Andrychów mogłaby posłużyć za fabułę remake'u tego dzieła? Dlaczego nie. Okoliczności i plenery wprawdzie troszkę inne, ale motyw przewodni i poziom groteski ten sam.

Nasz burmistrz tak często i chętnie lata w różne strony świata, że bez obaw mógłby objąć rolę kapitana statku powietrznego o symbolu GA (Gmina Andrychów). W 2010 roku, w czasie wyborów nowego kapitana samolotu kandydat na pierwszego pilota obiecywał wiele rzeczy, które rzekomo miały wpłynąć na spokojny i długi lot nowego statku. 
Czegóż tam nie było? Nowe turbiny w kształcie ronda, podwójne mosty powietrzne, nowoczesna hala (odpraw) sportowa, 24 - godzinne pogotowie lotniskowe z nowoczesnym ambulatorium (w razie czego), remonty pasów startowych, usprawnienie odpraw i otwarcie drzwi do kabiny pilota. Przy okazji kandydat o aparycji światowego lotnika zakwestionował inwestycje, które były dziełem poprzedniej załogi. Nowy kapitan uznał, że zbytkiem są lotniskowy hotel z basenem letnim, czy też fontanny w sali odpraw, z których obecnie korzystają obcokrajowcy biorący prysznic po walkach stoczonych w centrum lotniska. Było też wiele innych obietnic, które trzy lata temu spowodowały, że pasażerowie opowiedzieli się jednoznacznie (choć nie jednogłośnie) za nową załogą.
I tak to w grudniu 2010 wystartowaliśmy do długiego lotu. W samolocie wielki entuzjazm, radość i wsparcie personelu pokładowego. Nieliczna opozycja w defensywie, gdzieś w ogonie maszyny. Początki lotu to bajka. Piękne widoki, szeroka perspektywa, dobrana załoga. Żyć nie umierać. W trakcie lotu pozostaje kapitanowi rozdawanie pucharków za konkursy i zawody organizowane przez szefową stewardes Agnieszkę. W końcu po włączeniu autopilota do roboty nie pozostaje nic.
I nagle okazało się, że mija już trzeci rok lotu na tym autopilocie. Wszystko dzieje się automatycznie, bez udziału kapitana. Znudzeni pasażerowie zaczynają zastanawiać się nad tym, co dzieje się na pokładzie samolotu i co tu robią. Czy to jest bezpieczne? Naraz dociera do większości, że obietnice kapitana to mrzonki. Nie będzie wymiany turbin. Nie powstaną nowe połączenia, a samolot służy jedynie do przewożenia kapitana w coraz to nowe miejsca w Europie oraz utrzymywania jego dobrze płatnej posadki. Z zapowiedzi pozyskania środków zewnętrznych na paliwo, otrzymano tylko pieniądze na wycieczki zagraniczne, na które zapraszano artystów z Krakowa. Ostatnio przechodziłem obok kabiny kapitana i stwierdziłem, że drzwi kokpitu, tak jak za poprzedniego kapitana, są zamknięte na głucho. Pewnie ze względu na przeciągi, które niedawno wywiały z kabiny drugiego pilota.

Nie zmienia się tylko nieustający uśmiech zadowolenia na twarzy kapitana wynikający chyba z tego, że co prawda już trzy lata lotu za nim, ale jeszcze rok przed. Rok to dużo i zarazem bardzo mało. Nie da się nadrobić w tak szybkim czasie zaniedbań. Niewiele w ogóle da się jeszcze zrobić, aby wysłużony samolot w pełni sprawny wystartował do następnego lotu. Zamiast obiecanego dreamlinera pozostanie nam sfatygowany kukuruźnik. Czy leci z nami jeszcze pilot?

LinkWithin