26 sierpnia 2013

Weekend w Andrychowie - działo się, oj działo (1)

Podobno sympatycy (jeszcze tacy są!?) obecnej andrychowskiej (z nazwy) władzy rozpuszczają plotki, jakoby blogerzy dlaandrychowa.pl widziani byli na kilku imprezach odbywających się w gminie w ostatni weekend. Z tego miejsca chcielibyśmy stanowczo potwierdzić te doniesienia. Publicznie przyznajemy, że poza pisaniem bloga, patrzeniem władzy na ręce i rozmyślaniem nad przyszłym losem Gminy Andrychów, tak zapuszczonej przez ekipę obecnego burmistrza, robimy również wiele innych rzeczy. To naprawdę nic wielkiego. Żadna sensacja, zapewniamy. Ewenementem jest natomiast to, kogo nie spotkaliśmy na żadnej z tych imprez. Prosimy zgadnąć.

W piątkowy wieczór muzyka zwabiła nas pod Pałac Bobrowskich. Ten zabytkowy obiekt jest ostatnimi czasy obiektem zainteresowania awangardowych artystów graficiarzy. Ma to swoje minusy, ale chodzi o to, żeby te minusy nie przesłoniły nam plusów, gdyż efektem tego zainteresowania jest stopniowa renowacja elewacji budynku. Gorzej, że reperacji wymagało również pokrycie dachu sprowadzone na polecenie konserwatora zabytków specjalnie aż z Włoch za czasów burmistrza Tadeusza Woźniaka. Naprawy te wykonywane są na koszt gminy, co cieszy już mniej, bo pałacyk właśnie wymyka się gminie z rąk.

Ale miało być o muzyce, która przecież łagodzi obyczaje, więc przyznajemy po raz kolejny, że muzyka „Czerwi” nam się podobała. W ogóle nie śpiewali! Jak sądzimy, tak wyszło gminnym finansom taniej:) Myślimy sobie też, że granie pod kościołem to już nie ten biznes, co kiedyś. Tak w każdym razie twierdzą miejscowi twórcy z kręgu kultury mniejszościowej, którzy za miskę zupy i bułkę nie chcą już występować. Wolą artystyczny bunt, choćby okraszony własny krwią (nie mylić z krwawicą czyli ciężką pracą).

Po muzyce były ponoć seanse filmowe, ale nas zwyczajnie wywiało, bo przyszliśmy bez odzieży ochronnej. Wydaje nam się jednak, że i ta część imprezy się udała, bo przecież to w Andrychowie nie nowość. Naprawdę, Pani Anetko. Wszystko już było. Nawet w Burakolandii, pardon – w Bajkolandii. Nihil novi sub sole – chciałoby się powiedzieć. Kłopot w tym, że obecne lato nie skąpiło nam słońca i można było wspaniale wykorzystać gorące wieczory na takie plenerowe imprezy. Zamiast tego Pani Kierownik Kina Stydyjego (nie poprawiać - pisownia z oryginalnego plakatu CKiW) poczekała aż się skutecznie oziębi i sprawdziła determinację tubylców i ich odporność na niskie temperatury. Z jakim skutkiem? Obejrzeliśmy następnego dnia na fotkach na portalu Nowin Andrychowskich. Szału nie było. A przecież mogło być lepiej, gdyby termin był inny. Pani Organizatorce przypomnijmy tylko za Lukrecjuszem: „Ex nihilo nihil”, czyli „nic z niczego” (nie powstaje, nie wynika). Jeśli konieczne jest rozwinięcie tej sentencji, służymy chętnie pomocą drogą mailową (radnykrzysztofkubien@wp.pl).

Rozpisaliśmy się dzisiaj o piątku aż za bardzo. Nie chcemy zanudzać i dlatego ciąg dalszy – jutro. Zapraszamy.  

LinkWithin