Wbrew
zapowiedziom burmistrza w wywiadzie dla Twojego Radia Andrychów,
dyskusja na tematy budżetowe nie wywołała na grudniowej sesji burzy. Stało się tak z różnych powodów.
Jako opozycjonista muszę na każdej sesji być skoncentrowany jak
Kamil Stoch na skokowej belce. Przez cały czas aparat propagandowy
burmistrza, cała machina biurokratyczna czeka na moje potknięcie.
Nie inaczej było na ostatniej sesji. Gdy tylko udało mi się
odczytać w expresowym tempie oświadczenie dotyczące budżetu na
2014 rok, do ataku przystąpił sam włodarz Andrychowa.
Tomasz
Żak zarzucił mi, że zabieram głos na temat budżetu, a od trzech
lat nie złożyłem ani jednej propozycji do planu finansowego gminy.
Okazało się to kłamstwem, ponieważ jak dotąd zgłosiłem 14
różnych postulatów. W większości były to pomysły mieszkańców,
którzy za moim pośrednictwem chcieli zaznaczyć swój udział w
tworzeniu budżetu. Gdy prawda wyszła na jaw, ku memu zdziwieniu,
burmistrz wyjął kartkę z moimi propozycjami niczym magik królika
z kapelusza.
Czujne
są służby burmistrza i czasami bardzo sprawne. Z karteczką w
dłoni T. Żak stwierdził, że 11 z tych 14 wniosków jest już
realizowanych (?) (Przypomnę, że kilka minut wcześniej, według
burmistrza nie składałem żadnych propozycji!) Jak to pomyślałem?
Jeszcze rok się nie skończył, inicjatywy złożone we wrześniu, a
tu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, jest już tyle
robione?
Szkoda,
ale niestety nie. Tomasz Żak z charakterystycznym dla siebie tupetem
usiłował wmówić nam, że np. zwalenie kiosku przy ulicy
Włókniarzy to już budowa łącznika. Że wykonano już remonty
ulic m.in. Lenartowicza, Włókniarzy czy Szewskiej itd. Okazuje się,
że większość z tych zadań jest dopiero na etapie projektowania,
a jak wiadomo, jeździ się raczej po asfalcie, a nie po projektach.
Zresztą żadnej z tych propozycji na razie w całości nie wykonano.
Sytuacja
ta została opisana w Nowinach Andrychowskich. Relacja jednak
skończyła się, gdy burmistrz Żak insynuował, że moje propozycje
niemal w całości zostały zrealizowane. I taka nieprawdziwa
informacja została upubliczniona przez urzędowe media, mimo że
prosiłem o sprostowanie i napisanie prawdy. Tak właśnie wygląda
wiarygodność burmistrza Andrychowa i jego ludzi!
Budżet
na 2014 rok został ostatecznie uchwalony, co było do przewidzenia.
Zdziwiło mnie natomiast to, że po głosowaniu zapadła na sali
CISZA. Nie znalazł się nikt, nawet w koalicji, kto chciałby
rytmicznie uderzyć w dłonie. Kuriozalne to, ale chyba
symptomatyczne.
Wydaje
mi się, że przyczyną tej martwej ciszy była nie tylko słabość
przygotowanego przez burmistrza budżetu, ale także, moim zdaniem,
daleki od demokratycznych standardów sposób procedowania tej
uchwały. Na sesji doszło bowiem do niezwykle ważnego wydarzenia.
Radny
SLD, Marek Wdowik zgłosił wniosek, aby ograniczyć wypowiedzi
radnych w sprawie budżetu gminy do 2 minut(!). Ten skandaliczny
pomysł poparła cała koalicja. Nie wiem, czym kierował się
pomysłodawca, chyba najbardziej milczący radny tej kadencji? Może,
jak zwykle, nie miał w sprawie najważniejszego dokumentu rady nic
do powiedzenia? A może, po prostu ten zabieg miał na
celu ograniczenie krytyki budżetowego bubla opracowanego w
magistracie? Łatwo sobie odpowiedzieć na te pytania.
Te
dwie minuty na wypowiedź radnych (wybranych przecież przez
mieszkańców na swoich reprezentantów) to symbol tej kadencji. To
znak szczególny tej egzotycznej koalicji składającej się z ludzi
Tomasza Żaka oraz członków SLD, PO i niektórych radnych, którzy
startowali z list PIS-u. I to musi być właśnie szczególnie
przykre dla wyborców, którzy chyba nie spodziewali się, że ich
kandydaci opowiedzą się za procederami znanymi z innej zupełnie
epoki.
Jest
jednak iskierka nadziei. Martwa cisza, która zapadła po uchwaleniu
budżetu, świadczyć może o tym, że koalicyjni radni są świadomi
tego, co zrobili. Może coś tam w sumieniach się odezwało i
powstrzymało ich przed fetowaniem budżetowej fuszerki? Może to już
jakiś przejaw przyzwoitości? Oby.