W miniony wtorek (14. 01.2014 r.) nastąpiła kolejna odsłona tzw. „restrukturyzacji”
kultury w naszej gminie. Zwolniony z pracy w Centrum Kultury i Wypoczynku (CKiW)
został jej długoletni pracownik, twórca i animator „Klubu pod Basztą” oraz
wielu innych cenionych przez znawców i publiczność projektów a zarazem szef
zakładowej „Solidarności” Jerzy Górka. W
"Oświadczeniu pracodawcy o rozwiązaniu umowy o pracę z zachowaniem okresu
wypowiedzenia" napisano, że głównymi przyczynami takiej decyzji są niewykonywanie
oraz nienależyte wykonywanie powierzonych Panu zadań jak również utrata
zaufania pracodawcy do Pana jako pracownika. W Andrychowie, nie tylko w środowisku kulturalnym, wrze.
Zastanowienie
budzi fakt, że pełnomocniczka dyrektorki CKiW Aneta W. (to ta pani, której
prokurator postawił 118 zarzutów a sąd pierwszej instancji uznał jej winę) mimo, że aż trzy strony swego pisma formatu A4
poświęciła na opisanie i uzasadnienie zarzutów dotyczących rzekomej
niesumienności Jerzego Górki, jego "całkowitej bierności i braku
zaangażowania w świadczenie pracy", "nonszalancji w realizacji
projektów", "podburzania pracowników" itp., nie zdecydowała się
na wręczenie mu zwolnienia dyscyplinarnego w oparciu o § 52 Kodeksu Pracy lecz powołała się na
art. 30 §
3 KP. Świadczyć to może o wątpliwej wadze podnoszonych zarzutów. Zresztą nie
pierwszy to raz przy tej władzy mamy do czynienia z taką sytuacją. Jakiś czas temu zwolniono z pracy dwoje innych
pracowników CKiW - kierownika kina "Beskid" i główną księgową. Szefowa
Centrum Kultury wytoczyła przeciwko nim ciężkie działa. Lista zarzutów, które
miały doprowadzić do utraty względem nich zaufania, była długa. I co? Obie
osoby oddały sprawę do sądu. Już przed pierwszą rozprawą prawnik CKiW
zaproponował ugodę zakładającą wypłatę odszkodowania byłym pracownikom. Smaczku
sprawie dodaje fakt, że w ugodach tych jest mowa o artykule 45 kodeksu pracy,
który mówi o nieuzasadnionym bądź naruszającym przepisy wypowiedzeniu umowy o
pracę.
T. Żak twierdzi, że Aneta W. została zatrudniona do zrobienia "porządków". Czy ten duet coś albo ktoś powstrzyma? |
Tyle w praktyce były warte "mocne zarzuty" wysuwane wobec
byłych pracowników. Jak się zapewne Państwo domyślacie, odszkodowania zostały
wypłacone nie z prywatnych pieniędzy burmistrza Żaka czy dyrektorki CKiW, tylko
z gminnej kasy. Dyrekcja Centrum Kultury pozbyła się pracowników – andrychowian
(w ich miejsce przyjęła osoby z Bielska i Brzeszcz). Zapłaciliśmy za to my
wszyscy.
Jakże nie
dostrzec absurdalności takich m. in. stwierdzeń zawartych w zwolnieniu J.
Górki: Co najmniej od roku pracodawca nie jest w stanie ustalić czy i jakie
zadania realizuje Pan w ramach powierzonych Panu do wykonania obowiązków
pracowniczych. Tu w zasadzie osoba zarządzająca firmą przyznaje się do
swej zupełnej nieporadności i niekompetencji, więc to raczej ją by trzeba
zwolnić. W rozbawienie
wprawiło nas inne zdanie: Tymczasem wszelkie podejmowane dotąd wysiłki
zmierzające do zaangażowania Pana w działalność zakładu pracy nie przyniosły
rezultatu, a Pana wkład w działalność CKiW jest niezauważalny. Żeby o J.
Górce napisać, że jego działalność jest niezauważalna, trzeba najpewniej albo być osobą
całkowicie niekompetentną w sprawach kultury, obdarzoną złą wolą i tupetem albo…
całkiem niedawno przyjechać z Brzeszcz czy np. ze Zgierza. Jak dowiadujemy
się od J. Górki, z pewnością skorzysta on z możliwości odwołania się od tej
decyzji do sądu pracy i będzie domagał się przywrócenia do pracy. Zwraca on
uwagę na art. 32 ustawy o związkach
zawodowych, który mówi, że Pracodawca bez zgody zarządu zakładowej
organizacji związkowej nie może: 1)
wypowiedzieć ani rozwiązać stosunku pracy z imiennie wskazanym uchwałą
zarządu jego członkiem lub z innym pracownikiem będącym członkiem danej
zakładowej organizacji związkowej, upoważnionym do reprezentowania tej
organizacji wobec pracodawcy (...).
Przepis ten odnosi się do Jerzego Górki
jako Przewodniczącego Zakładowej Organizacji NSZZ "Solidarność" w
CKiW w Andrychowie, która nie wyraziła zgody na zwolnienie z pracy swego szefa. Komentując sytuację w CKiW J. Górka mówi: Kilka rozpraw w sądzie już się rozpoczyna, na
szczęście my działamy zgodnie z prawem. Według mojej oceny burmistrz Żak dąży
do wymiany pracowników Centrum Kultury na tak zwanych swoich. Chce też rozbić
związki zawodowe CKiW. To nie jest żadna reorganizacja.
To jest atak burmistrza i Anety W. Ale ja nadal jestem przewodniczącym
Solidarności, nie zrezygnuję.
J. Górka poinformował ponadto, że do związków trafiły trzy zawiadomienia
o zamiarze wypowiedzenia umów o pracę innym pracownikom. Najprawdopodobniej wszystkie
wypowiedzenia będą oddawane do sądu. (red.)
Komentarz
Diagnoza Jerzego Górki wydaje
się trafna. Od wielu miesięcy obserwujemy w CKiW jak i w innych
miejscach według mnie niczym nieuzasadnione ruchy kadrowe. Dotyczą one, co istotne, pracowników niższego szczebla a nie osób zajmujących dyrektorskie stanowiska. Jak ta polityka
wygląda, najlepiej pokazuje przykład Centrum Kultury. Władza pozbywa się ludzi kompetentnych, posiadających wykształcenie, wiedzę i
doświadczenie, znających naszą gminę, zakorzenionych w tym środowisku,
zatrudniając w ich miejsce przypadkowe, jak się wydaje, osoby. Kryterium nie
stanowi dorobek zawodowy pracownika, prezentowane przez niego wysokie standardy
moralne, kreatywność, lecz coś zupełnie innego. Można odnieść wrażenie, że T. Żak
i jego współpracownicy oraz polityczni przyjaciele od pracowników wymagają posłuszeństwa wobec władzy, wręcz służalczości. Ci, którzy ośmielą się
mieć inne zdanie i go bronić, są szykanowani, pozbawiani pracy a więc i środków
do życia. Tak to wygląda z zewnątrz.
Od dłuższego czasu dochodziły
do mnie sygnały, że władza jest zdeterminowana zwolnić Jerzego Górkę, nawet
jeśli później miałaby przegrać z nim sprawę w sądzie (cel uświęca środki?). Wniosek
nasuwa się sam - zamiast dialogu (tak obiecywanego w kampanii w 2010 roku) ta władza woli
pozbywanie się ludzi dla niej niewygodnych, prezentujących odmienne niż jej
poglądy na niektóre sprawy. Wydaje się, że nic nie jest w stanie jej
powstrzymać - ani prawo, ani standardy etyczne, ani zwykła przyzwoitość.
Ciekawostką jest, że w
ostatnim czasie na korytarzu CKiW w Andrychowie założono monitoring. Nie
słyszałem o żadnym zdarzeniu niebezpiecznym dla pracowników tej instytucji
czy jej gości, które uzasadniałoby ten wydatek. Najwyraźniej nie o ochronę
przed jakimś zagrożeniem tu raczej chodzi, lecz chyba o nowy sposób jeszcze
pełniejszej, by nie powiedzieć totalnej kontroli nad pracownikami.
Metoda sprawowania władzy
poprzez zastraszanie, permanentne kontrolowanie, wręcz inwigilację prowadzi
niestety do rozbicia podstawowych więzi społecznych, koleżeństwa, solidarności
zawodowej. Życie nie znosi jednak próżni. W miejsce naturalnych więzi powstawać
zaczną patologiczne.
Uważam, że
taki sposób zarządzania instytucjami publicznymi, jaki zafundowała nam obecna
władza, niewiele ma wspólnego z demokratycznymi standardami państwa prawa.
Należy to jak najszybciej zmienić dla dobra i rozwoju naszej małej ojczyzny.
K. Kubień