Nie schowali głowy w piasek, nie dali
sobie wmówić, że czarne jest białe. Najnowsza „Małopolska Kronika Beskidzka”
publikuje tekst o skardze na Radę Miejską, jaką do wojewody złożyły związki
zawodowe działające w andrychowskim centrum kultury. „Napięta atmosfera w
andrychowskim Centrum Kultury i Wypoczynku wyszła już poza przestrzeń tylko tej
placówki i udzieliła się również miastu. Związkowcy i część załogi CKiW
wystosowali bowiem skargę na Radę Miejską! Zarzut to zaniedbanie, nienależyte
wykonywanie zadań i naruszenie praworządności. Czym Rada „podpadła"
związkowcom?” - tak rozpoczyna swój tekst Jacek Dyrlaga.
Dalej dziennikarz pisze: „Sprawa dotyczy
reorganizacji przeprowadzonej w Centrum Kultury i Wypoczynku, o czym pisaliśmy
już kilkakrotnie. Spowodowała ona zmiany w systemie wynagradzania,
przeniesienia pracowników na inne stanowiska i redukcje etatów.
„Solidarność" uznaje, że nowe zasady wprowadzono bezprawnie, bo nowy
„Regulamin Organizacyjny CKiW" podpisała nie dyrektorka placówki, która od
wielu miesięcy przebywa na zwolnieniu lekarskim, a jej pełnomocniczka,
nieposiadająca takich uprawnień. Stało się to w dodatku bez rozpatrzenia opinii
związków zawodowych. „Solidarność" i część załogi liczyła wiec, że nad
problemem pochyli się Rada Miejska, do której przesłali skargę na dyrektorkę.
Tymczasem większość radnych umyła ręce. Stało się to po odczytaniu opinii radcy
prawnego Urzędu Miejskiego, jakoby skarga nie dotyczyła dyrektorki, a jej
pełnomocniczki (…). A skoro tak, to była to skarga na pracownika CKiW i
oznacza, że Rada Miejska nie była władna się nią zająć. Radni uznali, iż sprawę
rozpatrzy osoba zastępująca dyrektorkę. Pełnomocniczka musiała zająć się zatem
skargą na siebie... Stało się tak wbrew zapewnieniom burmistrza Andrychowa
Tomasza Żaka, który twierdził, iż pełniącym obowiązki dyrektora CKiW nie jest
pełnomocnik, lecz główny księgowy tej placówki.
Jak było do przewidzenia, pełnomocniczka (przypomnijmy, chodzi o Anetę W. - przypis red.) załatwiła wszystko po swojej myśli, czyli skargi także nie rozpatrzyła (…).
Komisja Zakładowa NSZZ ,.Solidarność" w rezultacie wysłała do wojewody
małopolskiego skargę na andrychowską Radę Miejska. Czytamy w niej m.in.: Działanie
Rady polegające na nierozpoznaniu skargi, a także przekazaniu jej podmiotowi,
na który skargę złożono, stanowiło zaniedbanie, nienależyte działanie i
naruszenie praworządności (art. 227 k.p.a.) w zakresie zadań organu.
Związkowcy poprosili wojewodę o kontrolę nieprawidłowej działalności samorządu
lokalnego, unieważnienie uchwały Rady Miejskiej o odrzuceniu skargi na
dyrektorkę CKiW oraz zastosowanie wszystkich przewidzianych prawem środków w
celu przywrócenia prawidłowej działalności CKiW”. (pogrubienia od red.)
Komentarz:
Zobaczymy, jak potoczą się losy skargi. W
tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę na jeden, bardzo ważny wątek. Kiedy podczas
listopadowej sesji Rady Miejskiej rozpatrywano sprawę, zwróciłem uwagę, że przyjęta przez ekipę Tomasza Żak
interpretacja przepisów doprowadzi do absurdalnej sytuacji, w której Aneta W.
będzie rozpatrywać skargę na siebie! W odpowiedzi burmistrz Żak zapewnił,
że tak się nie stanie. Że pod nieobecność dyrektor (Teresa Tomiak do wielu
miesięcy przebywa na zwolnieniu lekarskim) zastępuje ją główny księgowy. To do
niego miała trafić skarga.
Ostatecznie koalicjanci T. Żaka w Radzie
Miejskiej przegłosowali wycofanie skargi związków
zawodowych z obrad i skierowanie jej do dyrekcji CKiW (za takim rozwiązaniem
opowiedziało się 11 radnych, 7 było przeciw).
Teraz, i wcale nie piszę tego z
satysfakcją, okazuje się, że miałem rację. Wbrew
publicznym zapewnieniom burmistrza Żaka to nie główny księgowy, ale sama
Aneta W. odpowiadała związkowcom. Dowód poniżej.
Pytam, czy Tomasz Żak świadomie
wprowadził w błąd mieszkańców mówiąc, że to główny księgowy jako zastępca
nieobecnej dyrektor zajmie się skargą?
Czy jest może tak, że już nawet
współpracownicy burmistrza Żaka wiedzą, iż nie ma sensu przejmować się tym, co
opowiada publicznie? On mówi jedno, oni robią drugie.
Zapytuję też radnych - koalicjantów
Tomasza Żaka, w tym Macieja Kobielusa - przewodniczącego komisji rewizyjnej (która wcześniej zajmowała się skargą i całej Radzie zarekomendowała ją za zasadną), czy
wiedzieli, że biorą udział w swoistej farsie (bo trudno to inaczej nazwać) i
jak profesjonalni aktorzy odegrali swoje role, byle tylko nie dopuścić do
głosowania nad zasadnością skargi związków zawodowych przez całą Radę?
Jeśli nie, i mówiąc
kolokwialnie, „dali się nabrać” na zapewnienia T. Żaka, to jestem ciekaw, co
zamierzają teraz zrobić? W imię trwania koalicji udawać jak przy innych
sprawach, że nic się nie stało?
T. Żak i jego ekipa po raz kolejny
zadbali, by o Andrychowie było głośno. A jest to niestety sława wątpliwej
wartości. Ostatnio jeden z moich znajomych usłyszał od pracownika Starego
Teatru w Krakowie w związku z trwającym tam konfliktem (w jego wyniku z teatru
odeszli Anna Polony i Jerzy Trela) opinię, że u nich to jest teraz tak, jak w
Andrychowie. Takich żeśmy się przy tej władzy standardów dorobili w trzy lata.
Smutne.
K. Kubień
Ps. Poniżej treść skargi do wojewody. Oryginał wysłany został 23 grudnia 2013 roku. 27 grudnia kopia przekazana została przewodniczącemu Rady Miejskiej w Andrychowie - Romanowi Babskiemu.