"Wiele osób przecierało oczy ze zdziwienia, gdy na
odnowionych tablicach ogłoszeń należących do Urzędu Miejskiego w Andrychowie
pojawiły się informacje, że od początku 2014 roku korzystanie z nich jest
płatne. Jeszcze w grudniu niektóre osoby, w obawie przed koniecznością uiszczenia
opłaty, przytwierdzały nekrologi na pobliskich drzewach. Wielu andrychowian przyjęło zmiany z oburzeniem.
Wyrażali je w mailach i telefonach do redakcji oraz w rozmowach z dziennikarzem
„MKB", który wykonywał zdjęcia tablic. - "Kolejne wyciąganie pieniędzy z
naszych skromnych portfeli" - mówiła starsza osoba, nie ukrywając gniewu na
burmistrza. Niektórzy przedstawiciele opozycji twierdzą, że władza chce
ograniczać dostęp do tablic i kontrolować ulotki czy plakaty wyborcze" – tak
rozpoczyna się artykuł w "Małopolskiej Kronice Beskidzkiej” z 2 stycznia
poświęcony jednemu z najnowszych pomysłów ekipy Tomasza Żaka, czyli
wprowadzeniu odpłatności za wieszanie ogłoszeń na tablicach w najważniejszych
punktach miasta.
W artykule czytamy: „Nieoficjalnie
dowiedzieliśmy się, że wraz z burmistrzem współinicjatorem tego
„przedsięwzięcia" była andrychowska Straż Miejska. Funkcjonariusze dążą do
wyeliminowania bałaganu na tablicach i zaklejania ogłoszeń innymi. Odpłatność
wymierzona jest zatem w firmy prowadzące działalność gospodarczą, np.
udzielające chwilówek i najbardziej bałaganiące”.
Zatem za bałaganiarzy mają odpowiadać wszyscy andrychowianie,
bo musi być porządek? A gdzie tu minimalna choćby wrażliwość na potrzeby
społeczne? Tak w modelowy sposób wygląda wylewanie dziecka z kąpielą.
Albo… Albo jest jak podejrzewa wiele osób – wcale nie chodzi
o porządek, tylko o zwykłą kontrolę tego, co ukazuje się na tablicach
ogłoszeniowych w najważniejszych punktach miasta?
Jesteśmy niezmiernie ciekawi, jak zareaguje T. Żak i
jego współpracownicy, jeśli okaże się, że mieszkańcy Andrychowa zechcą powtórzyć
takie akcje społeczne, jak ta:
Albo ta, gdy w gminie rozwieszone zostały plakaty z
tekstem z „MKB” i pytaniem ”Ciekawe, co z tym zrobi burmistrz Żak?”:
Druga sprawa dotyczy chaosu, jaki wprowadziła ekipa
Tomasza Żaka przy okazji „obdarowywania” nas nowym prawem i nakładania na nas
kolejnych opłat. Gdy w grudniu po Andrychowie rozeszła się wiadomość, że dotąd
bezpłatne tablice ogłoszeniowe będą płatne, „Nowiny Andrychowskie” zapewniały czytelników,
że chodzi jedynie o 6 sześć tablic. Ba, opublikowały nawet dokument T. Żaka, potwierdzający,
że rzecz ma dotyczyć 6 miejsc w Andrychowie.
Niestety, prawda okazała się jeszcze
smutniejsza. W zarządzeniu Tomasza Żaka wydanym wraz z załącznikami, które ukazało się na stronie internetowej Urzędu Miejskiego czytamy, że
chodzi o 9 tablic. Czyli 1/3 więcej! Pytamy: czemu miało służyć to zamieszanie? Jak mamy wierzyć Panu, Panie burmistrzu Żak? Jeżeli tak prosto i tak szybko potrafił
Pan zmienić zdanie, by jeszcze głębiej sięgnąć do kieszeni andrychowian, to jaką
mamy gwarancję, że za chwilę nie okaże się, iż opłatami zostaną objęte kolejne
tablice w gminie?
Na koniec jeszcze jedna sprawa. Chodzi o to, jak
skonstruowane są nowe przepisy przygotowane przez ekipę T. Żaka. Dwa wyjątki:
1 1. Straż Miejska nie
ponosi odpowiedzialności za zniszczenia ekspozycji dokonane przez osoby trzecie
i trudne warunki atmosferyczne (deszcz, wiatr, śnieg).
W
wolnym tłumaczeniu: Tomasz Żak i jego współpracownicy mówią „płać”, jeśli
chcesz powiesić ogłoszenie o korepetycjach, sprzedaży bądź kupnie wózka
dziecięcego itd., ale nie gwarantują, że Twoje ogłoszenie przetrwa choćby godzinę.
2. „Straż Miejska może odmówić wywieszenia
ogłoszeń, reklam, plakatów itd. w przypadku:
1)
braku miejsca na tablicach
2)
jeżeli przekazywane materiały będą
zawierać treści powszechnie uważane za obraźliwe lub naruszające dobro osobiste
innych osób
3)
nieuregulowanie w terminie opłaty za
kolportaż ogłoszeń i plakatów
4)
w innych uzasadnionych przypadkach.
W wolnym tłumaczeniu: wszystko zależy od woli i interpretacji „władzy”.
Ot, obiecywana przez Tomasza Żaka otwartość i
normalność w praktyce:(
CDN.