Podczas
ostatnich obrad Rady Miejskiej w Andrychowie na sali nie było
Tomasza Żaka. Fakt ten został odnotowany przez lokalne media, które
słusznie zauważyły związek między niebytem burmistrza a
sprawnością i szybkością obrad. Każdy ma prawo skorzystać z
L4, ponieważ choroba nie wybiera. Różne są też choroby, jedne
cięższe, inne lżejsze, jeszcze inne – dyplomatyczne. Dlatego
właśnie jednego dnia można być na zwolnieniu, a już drugiego
dnia - w pełni formy występować w świetle reflektorów w polskiej
telewizji. Rozumiemy to znakomicie i nie jest nam obce uczucie
współczucia dla kogoś, kogo dopadła niedyspozycja. Ważniejsze
dla przyszłości Rady Miejskiej jest to, jak zrobić, aby następne
obrady przebiegały tak sprawnie jak te styczniowe.
Wyraźnie
widać , że nieobecność Tomasza Żaka pozytywnie wpłynęła na
atmosferę na sali obrad. Posiedzenie było spokojniejsze, poziom
cynizmu i arogancji władzy oscylował w okolicach parkietu, a przy
tym sesja przebiegała sprawnie. Widać to wyraźnie na retransmisji.
Jest
jednak jeden problem. Nie ma burmistrza, nie ma też odpowiedzi na
pytania radnych zadawane najczęściej w imieniu mieszkańców. W
zapewnienia przewodniczącego Romana Babskiego (nadającego na tych
samych falach z burmistrzem), że odpowiedzi zostaną udzielone na
piśmie, zwyczajnie nie wierzę. Już tyle razy ludzie ci zawiedli
mnie, tyle razy, w mojej ocenie, zakpili z mieszkańców Andrychowa, że nie potrafię
im zaufać.
Jedyną
skuteczną metodą w tej sytuacji jest zadawanie pytań przy otwartej
kurtynie podczas sesji. Działanie to ewidentnie jednak wpływa na
wydłużenie czasu obrad. Trudno! Jeśli ceną uzyskania
jakiejkolwiek informacji od Tomasza Żaka, ma być niekończące się
przebywanie w jego obecności i wyszarpywanie każdego skrawka wiedzy
– zapłacimy tę cenę!
Gdy
sięgam pamięcią wstecz, nie przypominam sobie, aby w poprzednich
kadencjach obrady sesyjne odbywały się bez obecności burmistrza. W
wyjątkowych sytuacjach zmieniało się nawet termin posiedzeń, aby
cały samorząd mógł się spokojnie spotkać. Widocznie jednak
obecnie standardy są zupełnie inne. Kilkakrotnie już w tej
kadencji Tomasz Żak wymiksował się z sesji Rady Miejskiej. Raz
nawet, dzięki temu, udało się radnym przegłosować obniżki cen
śmieci.
Wszystko
ma swoje plusy i minusy. Powtórzmy jednak za klasykiem: ważne, żeby
te plusy nie przesłoniły nam minusów. Póki burmistrz Żak swoją
pensję skwapliwie pobiera, póty mamy prawo wymagać, żeby był do
dyspozycji radnych i mieszkańców. Nawet jeśli nie jest to nic
miłego. Zresztą, do końca tej nieudanej dla naszej gminy kadencji
pozostało zaledwie kilka sesji. My damy radę! A burmistrz Żak?