Sprawa jest skomplikowana. Jej
początkiem jest skarga, jaką złożyli związkowcy z „Solidarności”
na dyrektorkę centrum kultury. Zarzucili jej, iż doprowadziła do
sytuacji, w której nowy Regulamin Organizacyjny w tej instytucji (zakładający m.in. redukcje etatów i zmianę wysokości
wynagrodzeń części pracowników) został wprowadzony z
naruszeniem prawa. Po pierwsze bez koniecznej opinii związków
zawodowych. Po drugie – za zgodą dyrektorki wprowadziła go w
życie jej pełnomocniczka Aneta W. (ze względu na postępowanie sądowe nie możemy podać pełnego nazwiska).
Tymczasem, jak argumentowali związkowcy, ani ustawa o działalności
kulturalnej, ani statut CKiW nie przewiduje takiej funkcji.
Dyrektorce Teresie Tomiak związkowcy zarzucili więc, iż
doprowadziła do sytuacji, w której inna osoba niż dyrektor, bez
umocowania w ustawie, aktach wykonawczych ministra kultury i statucie
CKiW, bezprawnie nadała nowy Regulamin.
Skargą „Solidarności” zajęła
się komisja rewizyjna Rady Miejskiej. Przy trzech głosach za i
trzech wstrzymujących się, uznała ją za zasadną. Tak
zaopiniowana skarga trafiła pod koniec minionego roku pod obrady całej Rady
Miejskiej. Tu dokonało się coś, co trudno nazwać inaczej jak
kompromitacją. Powołując się na opinię prawnika Urzędu
Miejskiego (a więc w praktyce adwokata interesów jednej ze stron)
11 radnych wspierających burmistrza Żaka doprowadziło do wycofania
z obrad głosowania nad zasadnością skargi (7 radnych, w tym ja
było przeciwnych temu rozwiązaniu).
Ekipa T. Żaka posłużyła się przy
tym, według mnie, absurdalnymi argumentami. Mimo, że w skardze
związkowców jasno i wyraźnie napisano, iż dotyczy ona dyrektora
CKiW, koalicjanci T. Żaka uznali (tudzież udali, że w to wierzą?),
że skarga wcale nie dotyczy dyrektor, tylko zwykłego pracownika i
dlatego powinna się nią zająć… dyrektorka CKiW. Ponieważ
szefowa CKiW jest na zwolnieniu lekarskim, decyzja większości
radnych doprowadziła do sytuacji, kiedy Aneta W., jako
pełnomocniczka dyrektor rozpatrywała skargę na samą siebie!
Pikanterii całej sytuacji dodaje fakt, iż Tomasz Żak zapewniał
wszystkich, iż do takiej absurdalnej sytuacji nie dojdzie.
Tego było za wiele. Związkowcy z
„Solidarności” postanowili, iż nie schowają głowy w piasek.
Złożyli skargę na działalność Rady Miejskiej. Zarzuty były
poważne: nienależyte wykonywanie zadań i naruszenie
praworządności. Związkowcy poprosili wojewodę m. in. o kontrolę
nieprawidłowej działalności samorządu lokalnego i unieważnienie
uchwały Rady Miejskiej o odrzuceniu skargi na dyrektorkę CKiW.
Wojewoda i podległe mu służby stanęli po stronie pracowników. W
oficjalnym dokumencie czytamy m.in.: „(…) biorąc od uwagę,
że za działalność jednostki gminnej odpowiada kierownik, a także,
że działania pełnomocnika de facto podejmowane są w imieniu
Dyrektora Centrum, zdaniem tutejszego Urzędu (chodzi o Małopolski
Urząd Wojewódzki, którym kieruje wojewoda – przypis red.)
przedmiotowa skarga winna być rozpatrzona przez Radę Miejską w
Andrychowie, jako skarga na Dyrektora”. Wojewoda zwrócił się
jednocześnie do Rady o rozpatrzenie „w stosownym trybie oraz w
odpowiedniej formie” skargi. Dyplomatycznie wskazał również, iż
w przypadku jej odrzucenia, Rada powinna „w sposób wyraźny i
jasny uzasadnić swoje zdanie”.
Jestem niezmiernie ciekawy, jak z tymi
zaleceniami poradzą sobie Tomasz Żak i jego koalicjanci. CDN.
Ps. Niedługo po tym, jak związkowcy złożyli skargę do wojewody, z pracy zwolniony został szef "Solidarności" w CKiW, Jerzy Górka