Mówi Wam to coś? - takiego zwrotu
używał w serialu „Dom" aktor Wirgiliusz Gryń. Przypomniało
mi się to zdanie po przeczytaniu artykułu pod tytułem „Bolandia
w roku wyborczym” napisanego przez wybitnego ekonomistę Krzysztofa
Rybińskiego dla tygodnika „Do Rzeczy”. Autor opisuje realia w
roku wyborczym w hipotetycznych krajach. Jednym z nich jest
Demokratyczna Telerepublika Bolandii. Zacytujmy fragment:
„Bolandia jest telerepubliką , a to
oznacza, że obywatele wybierają na rządzących tych, którzy
najładniej wyglądają w telewizji. Albo takich, którzy są
celebrytami - chodzi o osoby powszechnie znane, choć nie bardzo
wiadomo dlaczego. Szczęśliwie dla polityków, na skutek
uzależnienia od telewizji i przecen w sklepach, mieszkańcy Bolandii
nabawili się choroby społecznej, która prowadzi do utraty tej
części pamięci, w której były zachowane poprzednie obietnice
polityków.
W telewizji stale organizowane są dyskusje na tematy
bieżące. A to pijany kierowca potrącił pieszego, a to pies
pogryzł człowieka lub odwrotnie. Największe szanse na wzrost
popularności ma ten polityk, który zakrzyczy drugiego. W czasie
programów do studia dzwonią obywatele i komentują , który jest
najlepiej ubrany i ma najlepszy makijaż. Zgodnie z tymi
uwarunkowaniami i oczekiwaniami społecznymi w roku wyborczym
rozpoczyna się festiwal obietnic. W Bolandii rządzi Partia Świetnie
Odzianych Krawaciarzy w skrócie PSIOK".
Mówi Wam to coś? A może przypomina?
W dalszej części Krzysztof Rybiński pisze tak:
„W Bolandii kryteria merytoryczne nie
mają żadnego znaczenia w sektorze publicznym, wszystko załatwia
się po znajomości. Dlatego liczba urzędników się potroiła a
stanowiska od sprzątaczki po dyrektora są obsadzane rodziną i
znajomymi. Afery też nie mają żadnego znaczenia, mimo , że media
ujawniły ich wiele. W innym kraju wystarczyłaby cząstka tego do
zmuszenia rządu do dymisji, ale w Bolandii dalej rządzi PSIOK".
Mówi wam to coś?