12 kwietnia 2013

Felieton. Good times, bad times.


„Dobre czasy i złe czasy, ty wiesz, że ja je znam”. Tak śpiewał przed laty jeden z najsłynniejszych zespołów rockowych. Ten ponadczasowy przebój grupy Led Zeppelin przypomina mi się zawsze, gdy odwiedzam andrychowski magistrat i spotykam wiceburmistrz Agnieszkę Perończyk – Adamek z domu Paciorek rodem z Proszowic. Według niej dobre czasy mamy w Andrychowie właśnie teraz (sic!). A te złe czasy? Były wtedy, gdy andrychowianie rządzili się sami. Gdy mieszkający tu całe życie ludzie, decydowali sami o tym, co dla tej ziemi najważniejsze i najlepsze.

Obecna ekipa z burmistrzem Żakiem na czele kompletnie nie daje sobie rady z bieżącymi problemami. O braku jakiejkolwiek sensownej strategii na najbliższe lata nawet z litości nie wspomnimy. Wesołej władzy nie staje już nawet wymówek i tłumaczeń na kolejne wpadki, błędy, porażki i zaniechania. Skarbnica pijaru, czyli całe wiano z jakim się w ratuszu zameldowała drużyna Tomasza Żaka w grudniu 2010 roku, wyczerpuje się w zastraszającym tempie niczym karta debetowa z promocji.

Być może dlatego, gdy tylko dochodzi do dyskusji z władzą na jakikolwiek temat, z arsenału propagandy rządzący gminą wyciągają ten pseudo argument, czyli podział na złe czasy (sprzed kadencji T. Żaka) i dobre czasy (rządy T. Żaka i jego kompanii). Niekwestionowaną królową tego zabiegu jest, a jakże, pani Agnieszka Perończyk – Adamek z domu Paciorek.

W tamtych złych czasach non stop trwały wojny z powiatem, w efekcie czego powiat współfinansował remonty lub sam budował w naszej gminie drogi i chodniki. Dzisiaj, w dobrych czasach, jest sielanka i panuje miłość pomiędzy starostą i burmistrzem Andrychowa. W zamian powiat daje nam złamany grosz na infrastrukturę drogową i domaga się „dziesięciny” na własne zadania (rozbudowa szpitala). Miłość na szczytach lokalnej władzy na razie kwitnie. Zobaczymy, czy pusta kasa nie zweryfikuje tego uczucia. A jeśli nie pusta kasa, to cierpliwość mieszkańców, która też ma swoje dno.

Złe czasy charakteryzowały się także ogromną ilością zrealizowanych inwestycji, co w kampanii wyborczej Tomasza Żaka zostało totalnie skrytykowane: rewitalizacja centrum Andrychowa (parkingi, chodniki, ulice) – be, basen – be, fontanny – be, wyremontowany magistrat (grożący katastrofą budowlaną) - be, chodniki do wiosek – be, Kubień- be, wszystko, co zrobiono zanim do Andrychowa zstąpił T. Żak ze swoim desantem - be. I to be…czenie do dzisiaj słychać na drugim piętrze magistratu.

Teraz nie robi się prawie nic (pardon! kończy się wybrane przedsięwzięcia poprzednika) i jest super. Przynajmniej nikt nie będzie w stanie skrytykować nieistniejących inwestycji. A jakby ktoś chciał, to zwali się winę na zimę (albo lato), opozycję, lokalny kryzys, bikiniarzy, grubą kreskę, przedszkolaków, kaczki na stawie, sprzątaczki w kulturze, na za wysoką trawę i za niskie chmury itd.

Ważne, że teraz uśmiechnięty burmistrz chodzi po balach, turniejach, meczach i imprezach i rozdaje pucharki, medale, odblaski lub (i) dyplomy. No i oczywiście symbol tych dobrych czasów i tej kadencji – andrychowskiego drelicharza.

Złe czasy charakteryzowały się w miarę stabilną sytuacją w administracji samorządowej i podległych jej jednostkach. Pracownicy, w znakomitej większości mieszkańcy naszej gminy, wykonywali swoje obowiązki sumiennie biorąc odpowiedzialność za to, co robią „na swoim”. W dzisiejszych, dobrych czasach, nikt nie jest pewny swego losu. Chyba tylko słynne KOS - y nadlatujące codziennie do ciepłych posadek i parkujące pod magistratem.

To tylko kilka przykładów. Które czasy bardziej się Państwu podobają? Każdy odpowie sobie najlepiej sam. Na zastanowienie się mamy jeszcze półtora roku. A wtedy być może wspólnie zaśpiewamy: „Dobre czasy i złe czasy, ty wiesz, że ja je znam”. Mamy nadzieję, że obecnej ekipie na odchodne:)

LinkWithin