Czy
pamiętają Państwo komedię o takim tytule? Akcja filmu rozgrywała
się na pokładzie samolotu i przedstawiała perypetie pasażerów,
którzy zadali to sakramentalne pytanie. Czy dzisiejsza rzeczywistość
w Gminie Andrychów mogłaby posłużyć za fabułę remake'u tego
dzieła? Dlaczego nie. Okoliczności i plenery wprawdzie troszkę
inne, ale motyw przewodni i poziom groteski ten sam.
Nasz
burmistrz tak często i chętnie lata w różne strony świata, że
bez obaw mógłby objąć rolę kapitana statku powietrznego o
symbolu GA (Gmina Andrychów). W 2010 roku, w czasie wyborów nowego
kapitana samolotu kandydat na pierwszego pilota obiecywał wiele
rzeczy, które rzekomo miały wpłynąć na spokojny i długi lot
nowego statku.
Czegóż tam nie było? Nowe turbiny w kształcie
ronda, podwójne mosty powietrzne, nowoczesna hala (odpraw) sportowa,
24 - godzinne pogotowie lotniskowe z nowoczesnym ambulatorium (w
razie czego), remonty pasów startowych, usprawnienie odpraw i
otwarcie drzwi do kabiny pilota. Przy okazji kandydat o aparycji
światowego lotnika zakwestionował inwestycje, które były dziełem
poprzedniej załogi. Nowy kapitan uznał, że zbytkiem są lotniskowy
hotel z basenem letnim, czy też fontanny w sali odpraw, z których
obecnie korzystają obcokrajowcy biorący prysznic po walkach
stoczonych w centrum lotniska. Było też wiele innych obietnic,
które trzy lata temu spowodowały, że pasażerowie opowiedzieli się
jednoznacznie (choć nie jednogłośnie) za nową załogą.
I
tak to w grudniu 2010 wystartowaliśmy do długiego lotu. W samolocie
wielki entuzjazm, radość i wsparcie personelu pokładowego.
Nieliczna opozycja w defensywie, gdzieś w ogonie maszyny. Początki
lotu to bajka. Piękne widoki, szeroka perspektywa, dobrana załoga.
Żyć nie umierać. W trakcie lotu pozostaje kapitanowi rozdawanie
pucharków za konkursy i zawody organizowane przez szefową stewardes
Agnieszkę. W końcu po włączeniu autopilota do roboty nie
pozostaje nic.
I
nagle okazało się, że mija już trzeci rok lotu na tym
autopilocie. Wszystko dzieje się automatycznie, bez udziału
kapitana. Znudzeni pasażerowie zaczynają zastanawiać się nad tym,
co dzieje się na pokładzie samolotu i co tu robią. Czy to jest
bezpieczne? Naraz dociera do większości, że obietnice kapitana to
mrzonki. Nie będzie wymiany turbin. Nie powstaną nowe połączenia,
a samolot służy jedynie do przewożenia kapitana w coraz to nowe
miejsca w Europie oraz utrzymywania jego dobrze płatnej posadki. Z
zapowiedzi pozyskania środków zewnętrznych na paliwo, otrzymano
tylko pieniądze na wycieczki zagraniczne, na które zapraszano
artystów z Krakowa. Ostatnio przechodziłem obok kabiny kapitana i
stwierdziłem, że drzwi kokpitu, tak jak za poprzedniego kapitana,
są zamknięte na głucho. Pewnie ze względu na przeciągi, które
niedawno wywiały z kabiny drugiego pilota.
Nie
zmienia się tylko nieustający uśmiech zadowolenia na twarzy
kapitana wynikający chyba z tego, że co prawda już trzy lata lotu
za nim, ale jeszcze rok przed. Rok to dużo i zarazem bardzo mało.
Nie da się nadrobić w tak szybkim czasie zaniedbań. Niewiele w
ogóle da się jeszcze zrobić, aby wysłużony samolot w pełni
sprawny wystartował do następnego lotu. Zamiast obiecanego
dreamlinera pozostanie nam sfatygowany kukuruźnik. Czy leci z nami
jeszcze pilot?