Podobno sympatycy (jeszcze tacy są!?)
obecnej andrychowskiej (z nazwy) władzy rozpuszczają plotki, jakoby
blogerzy dlaandrychowa.pl widziani byli na kilku imprezach
odbywających się w gminie w ostatni weekend. Z tego miejsca
chcielibyśmy stanowczo potwierdzić te doniesienia. Publicznie
przyznajemy, że poza pisaniem bloga, patrzeniem władzy na ręce i
rozmyślaniem nad przyszłym losem Gminy Andrychów, tak zapuszczonej
przez ekipę obecnego burmistrza, robimy również wiele innych
rzeczy. To naprawdę nic wielkiego. Żadna sensacja, zapewniamy.
Ewenementem jest natomiast to, kogo nie spotkaliśmy na żadnej z
tych imprez. Prosimy zgadnąć.
W piątkowy wieczór muzyka zwabiła
nas pod Pałac Bobrowskich. Ten zabytkowy obiekt jest ostatnimi czasy
obiektem zainteresowania awangardowych artystów graficiarzy. Ma to
swoje minusy, ale chodzi o to, żeby te minusy nie przesłoniły nam
plusów, gdyż efektem tego zainteresowania jest stopniowa renowacja
elewacji budynku. Gorzej, że reperacji wymagało również pokrycie
dachu sprowadzone na polecenie konserwatora zabytków specjalnie aż
z Włoch za czasów burmistrza Tadeusza Woźniaka. Naprawy te
wykonywane są na koszt gminy, co cieszy już mniej, bo pałacyk
właśnie wymyka się gminie z rąk.
Ale miało być o muzyce, która
przecież łagodzi obyczaje, więc przyznajemy po raz kolejny, że
muzyka „Czerwi” nam się podobała. W ogóle nie śpiewali! Jak
sądzimy, tak wyszło gminnym finansom taniej:) Myślimy sobie też,
że granie pod kościołem to już nie ten biznes, co kiedyś. Tak w
każdym razie twierdzą miejscowi twórcy z kręgu kultury
mniejszościowej, którzy za miskę zupy i bułkę nie chcą już
występować. Wolą artystyczny bunt, choćby okraszony własny krwią
(nie mylić z krwawicą czyli ciężką pracą).
Po muzyce były ponoć seanse filmowe,
ale nas zwyczajnie wywiało, bo przyszliśmy bez odzieży ochronnej.
Wydaje nam się jednak, że i ta część imprezy się udała, bo
przecież to w Andrychowie nie nowość. Naprawdę, Pani Anetko.
Wszystko już było. Nawet w Burakolandii, pardon – w Bajkolandii.
Nihil novi sub sole – chciałoby się powiedzieć. Kłopot w tym,
że obecne lato nie skąpiło nam słońca i można było wspaniale
wykorzystać gorące wieczory na takie plenerowe imprezy. Zamiast
tego Pani Kierownik Kina Stydyjego (nie poprawiać - pisownia z
oryginalnego plakatu CKiW) poczekała aż się skutecznie oziębi i
sprawdziła determinację tubylców i ich odporność na niskie
temperatury. Z jakim skutkiem? Obejrzeliśmy następnego dnia na
fotkach na portalu Nowin Andrychowskich. Szału nie było. A przecież
mogło być lepiej, gdyby termin był inny. Pani Organizatorce
przypomnijmy tylko za Lukrecjuszem: „Ex nihilo nihil”, czyli „nic
z niczego” (nie powstaje, nie wynika). Jeśli konieczne jest
rozwinięcie tej sentencji, służymy chętnie pomocą drogą mailową
(radnykrzysztofkubien@wp.pl).
Rozpisaliśmy się dzisiaj o piątku aż
za bardzo. Nie chcemy zanudzać i dlatego ciąg dalszy – jutro.
Zapraszamy.