Jak już informowaliśmy, ostatnie wydanie „Źródła spod Pańskiej Góry” w dużej części poświęcone było 10 – leciu pracy w parafii św. Macieja w Andrychowa ks. dziekana Stanisława Czernika. Tygodnik mimo zwiększonego nakładu, rozszedł się błyskawicznie. Za zgodą redakcji, dla tych z Państwa, którym nie udało się dostać „Źródła…” drukujemy obszerne fragmenty pierwszej części wywiadu z ks. proboszczem St. Czernikiem. Zapraszamy do lektury.
Razem budujemy wspólnotę, cz. I
Jak przyjął ksiądz przed 10 laty propozycję objęcia probostwa w Andrychowie?
- Przez osiemnaście i pół roku pracowałem jako proboszcz w parafii św. Macieja w Bielanach, która jest jednocześnie jedynym w naszej diecezji Sanktuarium Chrystusa Cierpiącego. I właśnie w dziewiętnastym roku pracy tam ks. biskup Ordynariusz po rezygnacji poprzedniego proboszcza ks. prał. Franciszka Skupnia zwrócił się do mnie z propozycją objęcia parafii św. Macieja w Andrychowie, na co oczywiście przystałem. (…) Wiedząc, że jest tu mój rodak z parafii Poronin, miałem nadzieję na dobrą współpracę i na kontynuację jego działań. I tak się zaczęło. (…)
Jakie było spojrzenie Księdza na naszą parafię, zanim się Ksiądz tu pojawił, zanim jeszcze został naszym proboszczem?
- Wiele miałem różnych skojarzeń i spostrzeżeń dotyczących Andrychowa. Pamiętam, że kiedy poprzednim razem remontowany był most na ul. Krakowskiej, objazd również prowadził ul. Żwirki i Wigury i dalej koło cmentarza. Podróżując w latach 80-tych XX w. z Bielan do mojego rodzinnego Białego Dunajca, wielokrotnie tamtędy przejeżdżałem i widząc rozwijające się jeszcze wtedy osiedle, myślałem sobie: tu mógłby powstać kościół. A potem okazało się, że moi poprzednicy też o tym myśleli. Przed oczyma mam także pięknie rozświetlony neon Kina „Beskid”. Chciałbym, by kiedyś znowu się palił i nawiązywał do świetności kina z dawnych lat. Gdy przyszedłem do Andrychowa, pomyślałem sobie: o, jak niezbadane są wyroki Boskie... Zwłaszcza, że nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, bym miał być proboszczem jednej z największych parafii w diecezji i to parafii miejskiej. Wcześniej poza pracą w seminarium duchownym w Krakowie i kilkumiesięcznymi zastępstwami w różnych miejscach moja posługa duszpasterska związana była ze środowiskami wiejskimi. Nigdy wcześniej nie zetknąłem się z tak dużą parafią w środku miasta, z tyloma wikariuszami i z innymi niż na wsiach problemami. Kiedy przez całe lata przejeżdżałem przez Andrychów, było to miasto kwitnące od strony gospodarczej. Te tłumy ludzi, z którymi ciągle się stykałem w centrum miasta i na ul. Krakowskiej, były wizytówką Andrychowa i jego dobrej kondycji. A kiedy przyszedłem do tej parafii, to już to wyglądało zupełnie inaczej. Niewiele pozostało po tych wielkich zakładach. Myślałem sobie jednak, że skoro Pan Bóg posyła mnie w to całkiem nowe dla mnie miejsce, to i łaski da, żeby temu sprostać.
Co jest najważniejsze dla proboszcza obejmującego nową parafię?
- Dla każdego proboszcza najważniejsze jest oczywiście duszpasterstwo w jego parafii. To jest priorytet. Ale muszą być dla jego prowadzenia stworzone także odpowiednie warunki i zaplecze. Trzecim obszarem pracy, od którego proboszcz nie może się uchylać, są sprawy społeczne. Należy być blisko swoich parafian, widzieć problemy, dotykać ich na co dzień i próbować je rozwiązywać. W tym kontekście trzeba wspomnieć, że jesteśmy parafią, w której żyje społeczność romska. Ona także wymaga troski duszpasterskiej, choć często ta troska nie spotyka się z odzewem i życzliwym przyjęciem. Było wiele propozycji, by zorganizować tę społeczność przy kościele, na jednej, specjalnie wybranej niedzielnej Mszy św. Tu trzeba przypomnieć zaangażowanie byłego wikarego naszej parafii, ks. Stanisława Wójcika, który regularnie organizował rozmaite wyjazdy i pielgrzymki Romów. Obecnie także chcemy przygotować pielgrzymkę Romów do sanktuarium Matki Boskiej w Limanowej. Przeprowadziliśmy w tej sprawie rozmowy z ks. Opockim, Krajowym Duszpasterzem Romów. Nie ma niestety na razie żadnego odzewu ze strony Romów - andrychowian. Nie tracimy jednak nadziei... Ponadto kierowana była w tę stronę przez cały czas ogromna pomoc materialna z parafii. Dziś ta otwartość jest nieco mniejsza, a wynika to z wielu negatywnych postaw niektórych członków społeczności romskiej w naszym mieście. Myślę, że musimy ciągle pracować nad dobrymi wzajemnymi relacjami. Zostaliśmy postawieni obok siebie, zostaliśmy sobie dani, więc trzeba temu sprostać.
Jak z dzisiejszej perspektywy wspomina Ksiądz początki pracy w Andrychowie?
- Myślę, że wielkość proboszcza zarówno ustępującego jak i przychodzącego polega na tym, że każdy z nich stara się swą parafię na dobrym poziomie zarówno duszpasterskim jak i gospodarczym, materialnym utrzymywać i pozostawić. Od początku spotykałem się z wieloma ludźmi, obserwowałem, starałem się poznać tutejsze społeczeństwo zanim jeszcze poszedłem z pierwszą wizytą duszpasterską do domów parafian. Ważnym zadaniem stało się na początku zadbanie o odpowiednie pomieszczenia dla pracy duszpasterskiej. Wiemy, że parafia ma osiem budynków, które trzeba utrzymać: kościół, plebanię, dom katechetyczny, dom sióstr służebniczek, organistówkę, dom katolicki (kino), budynek przy ul. Pachla 12 i kaplicę na cmentarzu. To wymaga ciągłych inwestycji.
Na czym polega zasygnalizowana już przez Księdza różnica między parafią wiejską i miejską?
- (…) W parafii wiejskiej kościół jest miejscem spotkania społeczności. Wokół parafii ogniskuje się duża część życia mieszkańców wsi, którzy chętnie tam przychodzą, by coś razem robić. Z drugiej strony wieś oczekuje, by parafia inspirowała pewne działania. Kiedy np. w Bielanach podejmowałem różne inwestycje, to tam chętnie parafianie ofiarowali swą pracę fizyczną. Było to też wyrazem ich integracji. Trochę inaczej wygląda to w mieście. Społeczeństwo tutejsze też potrzebuje przykładu zaangażowania, ale przejawia się ono raczej w większej ofiarności, która pokrywa koszty zatrudnienia firm do wykonania podjętych inwestycji. W tym miejscu należą się podziękowania andrychowianom za ich niezwykłą ofiarność. W społeczności wiejskiej wszyscy się znają, łatwiej jest im się komunikować. Myślę, że w takiej parafii, jak nasza rolę tę dobrze spełnia Rada Parafialna, która łączy wiele grup parafian i służy przepływowi informacji, a co za tym idzie, integruje społeczność. (red.) cdn.