„Dobre czasy i złe czasy, ty wiesz,
że ja je znam”. Tak
śpiewał przed laty jeden z najsłynniejszych zespołów rockowych.
Ten ponadczasowy przebój grupy Led Zeppelin przypomina mi się zawsze, gdy
odwiedzam andrychowski magistrat i spotykam wiceburmistrz Agnieszkę
Perończyk – Adamek z domu Paciorek rodem z Proszowic. Według niej
dobre czasy mamy w Andrychowie właśnie teraz (sic!). A te złe
czasy? Były wtedy, gdy andrychowianie rządzili się sami. Gdy
mieszkający tu całe życie ludzie, decydowali sami o tym, co dla
tej ziemi najważniejsze i najlepsze.
Obecna ekipa z burmistrzem Żakiem na
czele kompletnie nie daje sobie rady z bieżącymi problemami. O
braku jakiejkolwiek sensownej strategii na najbliższe lata nawet z
litości nie wspomnimy. Wesołej władzy nie staje już nawet wymówek
i tłumaczeń na kolejne wpadki, błędy, porażki i zaniechania.
Skarbnica pijaru, czyli całe wiano z jakim się w ratuszu
zameldowała drużyna Tomasza Żaka w grudniu 2010 roku, wyczerpuje
się w zastraszającym tempie niczym karta debetowa z promocji.
Być może dlatego, gdy tylko dochodzi
do dyskusji z władzą na jakikolwiek temat, z arsenału propagandy rządzący gminą wyciągają ten pseudo argument, czyli podział na
złe czasy (sprzed kadencji T. Żaka) i dobre czasy (rządy T. Żaka
i jego kompanii). Niekwestionowaną królową tego zabiegu jest, a
jakże, pani Agnieszka Perończyk – Adamek z domu Paciorek.
W tamtych złych czasach non stop
trwały wojny z powiatem, w efekcie czego powiat współfinansował
remonty lub sam budował w naszej gminie drogi i chodniki. Dzisiaj, w
dobrych czasach, jest sielanka i panuje miłość pomiędzy starostą
i burmistrzem Andrychowa. W zamian powiat daje nam złamany grosz na
infrastrukturę drogową i domaga się „dziesięciny” na własne
zadania (rozbudowa szpitala). Miłość na szczytach lokalnej władzy
na razie kwitnie. Zobaczymy, czy pusta kasa nie zweryfikuje tego
uczucia. A jeśli nie pusta kasa, to cierpliwość mieszkańców,
która też ma swoje dno.
Złe czasy charakteryzowały się także
ogromną ilością zrealizowanych inwestycji, co w kampanii wyborczej
Tomasza Żaka zostało totalnie skrytykowane: rewitalizacja centrum
Andrychowa (parkingi, chodniki, ulice) – be, basen – be, fontanny
– be, wyremontowany magistrat (grożący katastrofą budowlaną) -
be, chodniki do wiosek – be, Kubień- be, wszystko, co zrobiono
zanim do Andrychowa zstąpił T. Żak ze swoim desantem - be. I to
be…czenie do dzisiaj słychać na drugim piętrze magistratu.
Teraz nie robi się prawie nic (pardon!
kończy się wybrane przedsięwzięcia poprzednika) i jest super.
Przynajmniej nikt nie będzie w stanie skrytykować nieistniejących
inwestycji. A jakby ktoś chciał, to zwali się winę na zimę (albo
lato), opozycję, lokalny kryzys, bikiniarzy, grubą kreskę,
przedszkolaków, kaczki na stawie, sprzątaczki w kulturze, na za
wysoką trawę i za niskie chmury itd.
Ważne, że teraz uśmiechnięty
burmistrz chodzi po balach, turniejach, meczach i imprezach i rozdaje
pucharki, medale, odblaski lub (i) dyplomy. No i oczywiście symbol
tych dobrych czasów i tej kadencji – andrychowskiego drelicharza.
Złe czasy charakteryzowały się w
miarę stabilną sytuacją w administracji samorządowej i podległych
jej jednostkach. Pracownicy, w znakomitej większości mieszkańcy
naszej gminy, wykonywali swoje obowiązki sumiennie biorąc
odpowiedzialność za to, co robią „na swoim”. W dzisiejszych,
dobrych czasach, nikt nie jest pewny swego losu. Chyba tylko słynne
KOS - y nadlatujące codziennie do ciepłych posadek i parkujące pod
magistratem.
To tylko kilka przykładów. Które
czasy bardziej się Państwu podobają? Każdy odpowie sobie
najlepiej sam. Na zastanowienie się mamy jeszcze półtora roku. A
wtedy być może wspólnie zaśpiewamy: „Dobre czasy i złe czasy,
ty wiesz, że ja je znam”. Mamy nadzieję, że obecnej ekipie na
odchodne:)