W ostatnich dniach kilkakrotnie
czytaliśmy w urzędowych i zaprzyjaźnionych z andrychowskim ratuszem
mediach, że budowa mostu na Wieprzówce trwa w najlepsze a termin
zakończenia zostanie dotrzymany. Sam burmistrz zaręczał ponoć, że
tak będzie. Prawdę mówiąc, te żarliwe zapewnienia wzbudziły w
nas podejrzenia i niepokój. Czym prędzej udaliśmy się w rejon
budowy uzbrojeni w aparat fotograficzny, żeby
zlustrować sytuację osobiście. Faktycznie, budują aż miło.
Zrobiliśmy nawet parę fotek dla spokojności. Będą jak znalazł,
gdy będziemy opowiadać wnukom, jak to w dawnych czasach mostki
latami się budowało.
Bo pamiętać trzeba. Pamięć
potrzebna jest. Czasem ku przestrodze, czasem dla zabawy. My na
przykład pamiętamy, jak w 2011 roku Tomasz Żak na konwencie
burmistrzów, wójtów i starosty w Czarnym Groniu tryumfalnie
ogłosił zamknięcie mostu i rozpoczęcie budowy, którą prowadzić
miała Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA). Tak
naprawdę, to nie budowa się tamtej jesieni zaczęła a demontaż
starej przeprawy. Radość była jednak wielka, bo wreszcie jakaś
inwestycja miała ruszyć w Andrychowie. Ponadto bez wysiłku ze
strony naszych władz i oczywiście nie za gminną kasę. My też
cieszyliśmy się jak młodzi rodzice z wysypki u dziecka. Wiadomo,
że im wcześniej maleństwo ospę przejdzie, tym mniej boleśnie.
Potem, jak wszyscy pamiętamy, „sprawa
się rypła”. Prace stanęły, wykonawca zbankrutował, inwestor z
własnej kieszeni spłacał podwykonawców, a andrychowianie cały
2012 rok objeżdżali wielką dziurę w mieście bocznymi drogami.
Mimo to burmistrza nie opuszczał dobry humor. Cieszył się, że z
centrum zniknęły korki. Jednocześnie do żadnej winy za opóźnienia
się nie poczuwał, bo przecież to nie gminna inwestycja, lecz
przedsięwzięcie GDDKiA.
Korki rzeczywiście z centrum
przeniosły się na peryferia, a objazdowe uliczki z pomocą zimy
diabli wzięli. Na szczęście nowy wykonawca (od babićki z
Chrzanowa:) solidnie wziął się do roboty i chce zejść z budowy
do końca września tego roku. Burmistrz Żak cieszy się jak zwykle,
z tą różnicą, że teraz to już raczej będzie „nasz wspólny
sukces” z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad w tle.
Niechaj i tak będzie, byle ta nieszczęsna budowa znalazła swój
finał jak najprędzej.
Szczególnie, że do otwarcia mostu nie
ma co liczyć na remonty dróg w mieście! Tak zapewniają wszystkie
władze. Jeśli, nie daj Boże, prace się przeciągną albo/oraz
zima wcześniej nadejdzie, to czarno te remonty widzimy. Zresztą,
prowadzenie robót drogowych jesienią zawsze jest ryzykowne i trudno
wtedy o zapewnienie odpowiedniej jakości wykonania.
Pocieszające jest to, że budową
mostu zajmuje się GDDKiA (chyba wyczerpała już limit nieszczęść) a
nie nasz magistrat. Fachowcy z ekipy wesołego burmistrza już
pokazali na lokalnej obwodnicy miasta (ul. Przemysłowa), że robota nie zając, a pół
roku poślizgu, to żaden problem.
Jakby się dało, to pewnie by swoją
kadencję też o pół albo i cały rok, albo i więcej przedłużyli,
bo przecież nie z ich winy się nie wyrobili z niczym:)
Podsumujmy – pół roku do otwarcia
nowego mostu. Półtora roku do nowych wyborów samorządowych.
Czekamy z utęsknieniem na oba terminy. Ten drugi jest jakby
pewniejszy.