Kilka dni temu pisaliśmy szeroko o
tym, jak wyglądały okoliczności, w których andrychowscy radni
zdecydowali o wydaniu kilku milionów z publicznej kasy na grunty
przy Białej Drodze:
Wczoraj, w poniedziałek 9 grudnia o sprawie tej
napisał Robert Szkutnik w Gazecie Krakowskiej w materiale
zatytułowanym „Andrychów. Gmina kupuje grunt od Andorii”. Dla
tych, którzy przegapili tę publikację przytaczamy jej tekst za wersją internetową.
"Radni miasta i gminy Andrychów
przyjęli uchwałę, w której deklarują chęć odkupienia przez
gminę od Andorii -Mot za 8,75 mln zł 14 ha gruntów przy ulicy
Przemysłowej. Tereny mają zostać przeznaczone na strefę
ekonomiczną, a więc w perspektywie mogą tam powstawać nowe
zakłady i miejsca pracy. Jednak decyzja budzi kontrowersje, bo osiem
lat temu fabryka kupiła w tym miejscu od Agencji Rynku Rolnego 13 ha
gruntu za 2 mln zł.
- Władze miasta mówią "ratujmy
zakład, bo ludzie pójdą na bruk". Zgoda, ale mam spore
wątpliwości co do tej ceny - mówi radny Zbigniew Małecki z PiS.
Dodaje, że przecież Andoria jest firmą prywatną, należąca do
grupy kapitałowej Gwarant. - A jeśli to taki świetny interes, to
dlaczego nie sprzedaje się gruntu na wolnym rynku? - pyta radny.
Odpowiedź jest prosta. Choć
Andoria-Mot wyceniła grunt aż na 13 mln zł, to jednak nabywców
nie ma, bo ziemia ma obciążoną hipotekę.
Radni podejmując uchwałę zastrzegli,
że najpierw firma musi uregulować wszelkie zaszłości z gruntem,
bo w przeciwnym razie gmina z interesu zrezygnuje.
- Ale czy na pewno? - pytają radni
opozycji, przekonując, że burmistrz Tomasz Żak do kupna prze od
ubiegłego roku.
- Zastanawia fakt, że do tego interesu
namawiali go na sesji Tadeusz Woźniak, były burmistrz, który teraz
pracuje w Andorii, oraz prezes firmy Henryk Maciejczyk, który
kandydował z Żakiem do rady powiatu z jednej listy Wspólny Dom -
mówi Krzysztof Kubień.
Sceptycy wskazują też, że od
wynegocjowanej przez samorząd kwoty od razu można odliczyć 3,2 mln
zł. To kwota zaległości podatkowych Andorii-Mot względem gminy,
więc w sumie Andrychów zyska niewiele ponad 5 mln zł, bo reszta
pieniędzy i tak się gminie należy. Dodają również, że tylko
część z kupowanych terenów nadaje się do przemysłowego
zagospodarowania, bo to tereny o znacznym nachyleniu. Ponadto na ich
zagospodarowanie trzeba dać kolejne pieniądze, a gmina ledwo wiąże
koniec z końcem.
WSW Andoria w latach świetności
zatrudniała cztery i pół tysiąca ludzi. Dziś pracują w
Andorii-Mot (spółce córce) 524 osoby. Firma wypłaca im pensje w
ratach. Po całym WSW Andoria zadłużenie wobec gminy wynosi 26 mln
zł.
Mimo to burmistrz przekonuje: - Jeżeli
Andria-Mot doprowadzi do tego, że te grunty będą nieobciążone,
to my je kupimy. Zakład nie zostanie zlikwidowany, pracownicy będą
mieli zapłacony ZUS, a miasto odzyska w ten sposób zaległe podatki
- mówi Tomasz Żak. Dodając, że nie jest to decyzja ani
polityczna, ani "przyjacielska"."
My o sprawie pisaliśmy tutaj: