Słyszy
się tu i tam w Andrychowie, że wielka dziura w środku miasta nie
jest wcale taka zła. Trzeba wprawdzie nadkładać drogi, by się z
lewobrzeżnego Andrychowa przedostać na prawy brzeg Wieprzówki, ale
wreszcie zniknęły korki w naszym mieście. Wyznawcą tego mitu
wydaje się być także burmistrz Andrychowa. Nie widać, by się
zanadto przejął problemem braku najważniejszego mostu w mieście.
Wracając do korków i ich braku, zauważyć należy, że brak ów
dość jest pozorny, by nie powiedzieć iluzoryczny. Korki nie
znikają tak łatwo. Nasze andrychowskie korki z ul. Krakowskiej
łatwo znaleźć w innych miejscach miasta, przede wszystkim na
objazdach.
1.
Drogi objazdowe po stronie południowej. Niech ktoś spróbuje
sprawnie dojechać do centrum miasta w tygodniu w godzinach rannych z
ul. Głowackiego, na której zresztą w ostatnich tygodniach zdarzyło
się już kilka poważnych wypadków. Pierwszy postój czeka go przy
cmentarzu (czasem aż za mostem na Głowackiego), przy wjeździe na
ul. Beskidzką. Gdy już stąd uda się wydostać, kolejny korek -
przed rondem przy ul. 1 Maja i Olszyny. Korek sięga często aż za
skład opałowy, co utrudnia też wyjazd z ul. Tkackiej.
2.
Korki na obwodnicy. Obwodnica bardzo pomaga, ale często i ona nie
wystarcza. Szczególnie w dni targowe, ale i w godzinach szczytu
tworzą się tu zatory sięgające od ul. Batorego aż po ul.
Starowiejską. Dodać do tego należy problemy komunikacyjne na
Starowiejskiej, w okolicach biblioteki miejskiej. Pojazdy starające
się wyjechać stąd na Krakowską, w stronę Wadowic tworzą
kilkusetmetrowe korki.
3.
I jeszcze jeden kłopot, który nas na szczęście bezpośrednio nie
dotyczy. Transport ciężarowy przekierowany został na inne drogi
regionu - przez Zator i Oświęcim. Złośliwi mówią, że teraz
dopiero, to co dzieje się na drogach w Zatorze, odpowiada w pełni
nazwie tego miasta. Z drugiej strony na drodze z Kęt do Oświęcimia
zdarzają się korki zaczynające się już w Łękach. Na to
szczególnie narzekają panie, które starają się dojechać, także
z Andrychowa, do "Modemy".
Korki
zatem z Andrychowa nie zniknęły. Teraz zamiast jednej, zakorkowanej
Krakowskiej, mamy kilka równie zapchanych ulic. Nie jest więc tak,
że jak czegoś nie widać (również, jak nie widzi tego władza),
to tego nie ma. Korki w Andrychowie nadal niestety mają się dobrze.
A swoją drogą, dobrze świadczy o odporności psychicznej
andrychowian, że nawet w tej uciążliwej sytuacji potrafią
dostrzec coś pozytywnego. Tak trzymać!