Trzęsą nam się brzuchy ze śmiechu
za każdym razem, gdy czytamy, jak to nowe władze z burmistrzem i
jego dworzanami promują naszą gminę zagranicą. Ostatnio na ten
przykład na Morawach. Członkiem delegacji była nowa Pani Kierownik
Wydziału Turystyki, Sportu i Kultury, czyli Agnieszka Gasparska,
mieszkanka Bielska – Białej, która została zatrudniona w
magistracie zaledwie kilka dni wcześniej. Wielce jesteśmy ciekawi,
jak zachwalała Gminę Andrychów naszym przyjaciołom Morawianom. Co
ciekawego zdążyła się nauczyć o miejscowości, w której ledwo
co przyszło jej pracować? I co z tego udało się jej przekazać?
Podobne pytania zadawaliśmy sobie
latem, gdy na Łotwę wyjechała inna bielszczanka Jolanta Lach. Pani
skarbnik miała jednak więcej czasu, żeby poznać bliżej swoją
nową małą ojczyznę, bo pilnuje gminnych finansów od ponad roku.
Najbardziej jednakże martwiliśmy się, gdy wojaże rozpoczynał
burmistrz Żak, który sam przyznawał miesiącami, że dopiero się
uczy. Niepotrzebnie chyba się zadręczaliśmy, bo nowy włodarz
poczuł wiatr w żaglach i wielce się do promowania Andrychowa
zapalił. Teraz frasujemy się, że jak tak dalej pójdzie, to Tomasz Żak nie będzie miał co zagranicą reklamować. Co tam w innych
krajach! Chwilowo to wstyd nawet do Wadowic jechać, bo tak się z
naszej dziury po moście nabijają...
W historiach tych promocyjnych wojaży
mniej nas bawi to, że „przyszywani” andrychowianie mogą mieć
problemy z przedstawianiem zagadnień dotyczących Andrychowa naszym
cudzoziemskim partnerom. Naprawdę pocieszne jest to, że wielu z
tych obcokrajowców zna naszą gminę i dłużej i lepiej niż obecni
jej władcy. Tacy Niemcy na ten przykład. Piętnaście lat
współpracy, wymian, odwiedzin, prelekcji, prezentacji, zwiedzania,
omawiania, paneli dyskusyjnych, warsztatów itd. itp. Przecież
Viktoria Doris Graenert z Isny mogłaby z zamkniętymi oczami
oprowadzać dywizję desantową z ratusza po mieście i okolicznych
wioskach tygodniami. Może nawet niektórzy pracownicy Wydziału
Drogownictwa szybciej by się przy niej nauczyli całej sieci dróg w
gminie.
A może, o to tu chodzi? Może to nie z
wiedzą, ale po wiedzę tak chętnie na obczyznę wyprawiają się
VIP – y z magistratu? To by nawet miało ręce i nogi. A i dla
Andrychowa korzyść podwójną. Władza wzorem renesansowej szlachty
nauki w obcych krajach: we Włoszech, Niemczech, Czechach, Holandii i
na Łotwie pobierać będzie. A my, tubylcy, w tym czasie po cichutku
coś dla tej biednej gminy zrobimy. Jak wrócą, to się może nawet
nie zorientują:) Nowy most? Nieee, przecież on tu zawsze stał.
Skąd ten chodnik? Aaaa, to jeszcze za Woźniaka zrobili, tylko
pozamiatane nie było. Taka konspiracja, jaka okupacja:)
Tak się zapędziliśmy w tych
spiskowych planach, że zapomnieliśmy o najważniejszym. Kasa,
misiu, kasa – jak mawiał były selekcjoner reprezentacji Polski. I
tu nas burmistrz Żak przechytrzył na całej linii. Najpierw w parę
miesięcy pozbył się wieloletniego skarbnika gminy, który
przetrwał wcześniej niejedną polityczną i kadrową zawieruchę i
uznawany był za niezatapialnego. Jego miejsce zajęła ściągnięta
ze Śląska lojalna Pani Jola. Teraz natomiast pracę straciła
kolejna osoba z Andrychowa, księgowa Centrum Kultury i Wypoczynku.
Zapowiada się oszczędzanie na maksa.
No cóż, ale my przynajmniej
chcieliśmy. I dalej chcemy. Jak mówią w pewnej popularnej
reklamie: kto chce - szuka sposobu, kto nie chce - szuka powodu.