Znają państwo historię biblijnego
Jonasza? Był to izraelski prorok żyjący w VIII w. p.n.e. Według
Biblii jego obecność na okręcie płynącym do Tarsis okazała się
przyczyną groźnego sztormu. Od tego czasu Jonasz kojarzy się z
człowiekiem przynoszącym pecha, ściągającym biedę i
nieszczęście. Niby nie jego wina. Bóg tak chciał. Ale...
towarzysz z Jonasza żaden. No pech. Z wolą boską nigdy nie
wiadomo.
W tym roku nasz region nawiedziła
susza. Wcześniej zwykle narzekaliśmy na zbytnią obfitość wody i
walczyliśmy z powodziami. Jak już się udało tę wartką
Targaniczankę i humorzastą Wieprzówkę okiełznać i uregulować
za grube miliony, tak nastała susza. No pech. Z naturą nigdy nie
wiadomo.
Za to drogowcy się cieszyli, że
koryto naszej głównej rzeki całkiem wyschło i można było suchą
nogą zdemontować stary most na Krakowskiej. Jak go rozebrali, tak
splajtowali. No pech. Z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i
Autostrad i ich wykonawcami nigdy nic nie wiadomo.
Przez ten most, co go nie ma, to nawet
się poluźniło na andrychowskich drogach. Nie wszędzie. Najgorzej
jest na drogach powiatowych, gdzie inwestycje zostały praktycznie
zamrożone. Bo starostwo właśnie postanowiło całą swoją (i nie
swoją ) kasę przeznaczyć na rozbudowę szpitala. A dziury – jak
w Szwajcarii...ser. No pech. Ze starostwem wadowickim nigdy nic nie
wiadomo.
Rząd obcina fundusze na „schetynówki”.
To te pieniądze (3 miliony), których burmistrz Żak nie chciał na
lokalną obwodnicę rok temu. No pech. Z rządem...
Kończą się pieniądze na twarde,
inwestycyjne zadania w ramach funduszy unijnych. Nie słychać nic,
żeby Andrychów spodziewał się jakiejś pomocy z tej strony. No
pech. Z Unią Europejską...
Od dwóch lat Andrychowem rządzi z
woli wyborców Tomasz Żak. Wszystkim malkontentom, narzekaczom,
marudom, męczyduszom i czarnowidzom mówimy wyraźnie: burmistrz
niczemu nie jest winien. Nie odpowiada za suszę! Nie ma nic
wspólnego z nowym mostem! Nie odpowiada za decyzje starosty,
premiera ani urzędników unijnych! Nie, po pięciokroć NIE.
Po prostu, no... pech. A z pechem nigdy
nic...
Aha. Nie napisaliśmy, co się stało z
Jonaszem i załogą statku, gdy zaskoczył ich sztorm. Jak czytamy w
Biblii:
„Wzięli więc Jonasza i wrzucili do
morza; wtedy burza ustała" (Jonasz 1, 15).
PS. Ta historia ma happy end! Sztorm
był karą za to, że Jonasz stchórzył i nie chciał wykonać
bożego polecenia. Zamiast udać się do wrogiej Niniwy uciekał w
przeciwnym kierunku. Według Księgi Jonasza i Wikipediii:) prorok
zrozumiał jednak swój błąd i sam: „kazał załodze wyrzucić
się za burtę. Kiedy to uczynili, sztorm ucichł, a Jonasz został
połknięty przez wielką rybę, w której brzuchu spędził trzy dni
i trzy noce. Gdy Ryba wypluła go na brzeg, postanowił spełnić swą
misję w Niniwie, której mieszkańcy w rezultacie okazali skruchę
Bogu (wszyscy, począwszy od króla, zaczęli pościć i modlić się
do Boga). Dzięki temu Jahwe odwołał zapowiedzianą karę za
nieposłuszeństwo i miasto zostało oszczędzone.” (źródło:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Jonasz
)
PS 2. Biblijny Jonasz w odpowiedniej
chwili podjął trudną, męską decyzję. Przyznał się do błędu
i wziął na siebie odpowiedzialność. Wolał sam utonąć w morzu niż pociągnąć za sobą towarzyszy. Dzisiaj ze świecą szukać
takich mężów stanu. Zwłaszcza w lokalnej polityce.