10 października 2012

Felieton. Czy andrychowianie są przesądni?


Znają państwo historię biblijnego Jonasza? Był to izraelski prorok żyjący w VIII w. p.n.e. Według Biblii jego obecność na okręcie płynącym do Tarsis okazała się przyczyną groźnego sztormu. Od tego czasu Jonasz kojarzy się z człowiekiem przynoszącym pecha, ściągającym biedę i nieszczęście. Niby nie jego wina. Bóg tak chciał. Ale... towarzysz z Jonasza żaden. No pech. Z wolą boską nigdy nie wiadomo.

W tym roku nasz region nawiedziła susza. Wcześniej zwykle narzekaliśmy na zbytnią obfitość wody i walczyliśmy z powodziami. Jak już się udało tę wartką Targaniczankę i humorzastą Wieprzówkę okiełznać i uregulować za grube miliony, tak nastała susza. No pech. Z naturą nigdy nie wiadomo.

Za to drogowcy się cieszyli, że koryto naszej głównej rzeki całkiem wyschło i można było suchą nogą zdemontować stary most na Krakowskiej. Jak go rozebrali, tak splajtowali. No pech. Z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad i ich wykonawcami nigdy nic nie wiadomo.

Przez ten most, co go nie ma, to nawet się poluźniło na andrychowskich drogach. Nie wszędzie. Najgorzej jest na drogach powiatowych, gdzie inwestycje zostały praktycznie zamrożone. Bo starostwo właśnie postanowiło całą swoją (i nie swoją ) kasę przeznaczyć na rozbudowę szpitala. A dziury – jak w Szwajcarii...ser. No pech. Ze starostwem wadowickim nigdy nic nie wiadomo.

Rząd obcina fundusze na „schetynówki”. To te pieniądze (3 miliony), których burmistrz Żak nie chciał na lokalną obwodnicę rok temu. No pech. Z rządem...

Kończą się pieniądze na twarde, inwestycyjne zadania w ramach funduszy unijnych. Nie słychać nic, żeby Andrychów spodziewał się jakiejś pomocy z tej strony. No pech. Z Unią Europejską...


Od dwóch lat Andrychowem rządzi z woli wyborców Tomasz Żak. Wszystkim malkontentom, narzekaczom, marudom, męczyduszom i czarnowidzom mówimy wyraźnie: burmistrz niczemu nie jest winien. Nie odpowiada za suszę! Nie ma nic wspólnego z nowym mostem! Nie odpowiada za decyzje starosty, premiera ani urzędników unijnych! Nie, po pięciokroć NIE.

Po prostu, no... pech. A z pechem nigdy nic...



Aha. Nie napisaliśmy, co się stało z Jonaszem i załogą statku, gdy zaskoczył ich sztorm. Jak czytamy w Biblii:
„Wzięli więc Jonasza i wrzucili do morza; wtedy burza ustała" (Jonasz 1, 15).


PS. Ta historia ma happy end! Sztorm był karą za to, że Jonasz stchórzył i nie chciał wykonać bożego polecenia. Zamiast udać się do wrogiej Niniwy uciekał w przeciwnym kierunku. Według Księgi Jonasza i Wikipediii:) prorok zrozumiał jednak swój błąd i sam: „kazał załodze wyrzucić się za burtę. Kiedy to uczynili, sztorm ucichł, a Jonasz został połknięty przez wielką rybę, w której brzuchu spędził trzy dni i trzy noce. Gdy Ryba wypluła go na brzeg, postanowił spełnić swą misję w Niniwie, której mieszkańcy w rezultacie okazali skruchę Bogu (wszyscy, począwszy od króla, zaczęli pościć i modlić się do Boga). Dzięki temu Jahwe odwołał zapowiedzianą karę za nieposłuszeństwo i miasto zostało oszczędzone.” (źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Jonasz )

PS 2. Biblijny Jonasz w odpowiedniej chwili podjął trudną, męską decyzję. Przyznał się do błędu i wziął na siebie odpowiedzialność. Wolał sam utonąć w morzu niż pociągnąć za sobą towarzyszy. Dzisiaj ze świecą szukać takich mężów stanu. Zwłaszcza w lokalnej polityce.

LinkWithin