24 czerwca 2012

20 minut? A co chcieliście za milion złotych?

Widzieli Państwo spektakl za ponad milion złotych, który ma promować Andrychów? Nie? No właśnie, ale nic straconego, bo my byliśmy czujni i nie przegapiliśmy tego wydarzenia. Co widzieliśmy w piątek wieczorem (22. czerwca), teraz opiszemy.


         W miniony piątek o godzinie 19,00 andrychowski dom kultury świecił pustkami. A właściwie nie świecił, bo lampy w hallu były przygaszone a otoczenie budynku rozkopane. Stąd też niektórzy goście myśleli, że w budynku nie ma prądu (albo oszczędzają, zgodnie z nową andrychowską świecką tradycją). Znikoma frekwencja była do przewidzenia. W końcu spektakl nie miał nawet swojego plakatu! Informacja o nim znalazła się wprawdzie w programie Festiwalu Plackorzy, ale trudno to nazwać reklamą. Na oficjalnej stronie magistratu króciutka notka z grafiką pojawiła się dopiero na kilka godzin przed premierą. Nowiny Andrychowskie praktycznie wcale nie promowały tego wydarzenia. Na stronie Centrum Kultury i Wypoczynku też nic się nie dowiemy na temat widowiska, chociaż baner Muzycznych Konfrontacji pod Basztą przeterminowany o miesiąc nadal tam wisi. Podobnie zresztą jak Bajkolandii. Sto razy lepszą reklamę miała wystawa „3xWieprzówka, czyli przypadek lokalnej rzeki” Jana Zielińskiego (polecamy, to trzeba obejrzeć), której wernisaż odbył się w siedzibie Towarzystwa Miłośników Andrychowa na godzinę przed spektaklem. 

           W efekcie tej „promocji” w Miejskim Domu Kultury zjawiło się raptem kilkunastu przypadkowych widzów. Pustawej sali nie uratowaliby ani oficjele, ani nawet goście z miast partnerskich ściągnięci hurtem, ale znaleziono inny sposób. Autokarami dowieziono młodzież z warsztatów teatralnych z Lanckorony. Znacie? To czytajcie dalej.

            Przyznajemy, że mieliśmy wielkie oczekiwania w związku z tym projektem. W końcu poszło na to 800 tysięcy złotych z unijnej kasy, ale i prawie 300 tysięcy z budżetu gminy, w tym 150 tysięcy zaoszczędzone na nauczycielach. I za te wielkie pieniądze zobaczyliśmy widowisko teatru cieni trwające całe 20 minut. Tak, to nie pomyłka. Dwadzieścia minut! Dwadzieścia minut i to jeszcze nie w kolorze:) W spektaklu nie pada ani jedno słowo. 

             Najlepiej o „Impresjach...”, bo taki tytuł nosi sztuka, opowiada sam reżyser spektaklu i autor scenariusza, Filip Budweil: „Pozbawione fabuły przedstawienie, burzy stereotypowe postrzeganie czasu i przestrzeni. Następujące po sobie obrazy nie mają związku przyczynowo skutkowego, łączą się ze sobą za pomocą przenikających się form i kształtów”. I dokładnie tak było! Gdybyż to jeszcze sam Andrychów był bohaterem spektaklu, łatwiej by nam zapewne było ogarnąć zamysł tego projektu. Ale nie, bo w tych 20 minutach trzeba było zmieścić jeszcze Zawoję, Libiąż i Zator, które bardzo sprytnie nie utopiły w tym przedsięwzięciu ani złotówki! Co z tego wyszło? Ano, według nas, wyszło na to, że za górami, za lasami w Małopolsce Zachodniej górale hodują karpie pod ziemią. Dokładnie to w kopalni hodują. Zgodnie z wizją reżysera, migały nam przed oczyma tkaczki, ryby, zbójnicy, wózki z węglem, dinozaury, górale, cykliści i jakiś tajemniczy Don Pedro. Don Pedro okazał się być andrychowskim drelicharzem, cokolwiek to znaczy. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, kim jest ten drelicharz? I to mają teraz przez dwa lata oglądać Włosi, Holendrzy, Czesi, Łotysze i Niemcy. Mówiąc słowami klasyka z telewizji (niejakiego Tomasza Chytruska), co ci biedni ludzie mają z tego zrozumieć, jak nawet my nic nie rozumiemy! 

              To już znacznie bardziej przypadła nam do gustu reklama piwa Warka zrobiona przez ten sam Teatr Figur z Krakowa: (http://www.youtube.com/watch?v=IFhDFruoDFk&feature=related), albo przedstawienie dla dzieci „Zbrodnia i kara”:

Nawiasem mówiąc to artyści z Krakowa specjalizują się w przedstawieniach dla młodych widzów w wieku 8 do 14 lat. Jeszcze tylko słówko o muzyce do spektaklu. 

                Ciekawi byliśmy niezmiernie, co też usłyszymy za 30 tysięcy złotych zainkasowanych przez kompozytora za dwudziestominutowy podkład muzyczny. I tu rozczarowanie było najmniejsze, bo ścieżka dźwiękowa w wykonaniu Czerwi (nie wiemy za ile, ale się dowiemy) była zaiste interesująca. Szkoda tylko, że szła z taśmy. Liczyliśmy na występ muzyków na żywo.

                  Publiczność gorąco oklaskała artystów z Krakowa. Klaskała i klaskała, bo nie szybko wpadła na to, że to już koniec i nic nie będzie więcej. Zdezorientowani byli szczególnie trzej widzowie z Osiedla Lenartowicza, którzy dłużej szli do MDK, niż siedzieli na spektaklu. W końcu ktoś z sali ryknął: To zagrajcie chociaż jeszcze raz! Nie zagrali, ale to przecież dopiero początek tej oryginalnej promocji Andrychowa i sąsiednich gmin. Teraz burmistrz i hojnie opłaceni artyści przez dwa lata będą podróżować po Europie z tym widowiskiem. I o to chodzi. Nieprawdaż?

PS. Nasza relacja ze spektaklu „Impresje” jest oczywiście całkowicie subiektywna, choć o faktach jak zwykle napisaliśmy tylko prawdę. W końcu jesteśmy andrychowskimi krytykami... teatralnymi:) Dla porównania proponujemy zapoznać się z oficjalną wersją wydarzeń na witrynie Nowin Andrychowskich  (http://nowiny.andrychow.eu/index.php/nowiny/najwaniejsze/1700-nasza-historia-wychodzi-z-cienia). Życzymy dobrej zabawy!

LinkWithin