Widzieli Państwo spektakl za ponad
milion złotych, który ma promować Andrychów? Nie? No właśnie,
ale nic straconego, bo my byliśmy czujni i nie przegapiliśmy tego
wydarzenia. Co widzieliśmy w piątek wieczorem (22. czerwca), teraz
opiszemy.
W miniony piątek o godzinie 19,00
andrychowski dom kultury świecił pustkami. A właściwie nie
świecił, bo lampy w hallu były przygaszone a otoczenie budynku
rozkopane. Stąd też niektórzy goście myśleli, że w budynku nie
ma prądu (albo oszczędzają, zgodnie z nową andrychowską świecką
tradycją). Znikoma frekwencja była do przewidzenia. W końcu
spektakl nie miał nawet swojego plakatu! Informacja o nim znalazła
się wprawdzie w programie Festiwalu Plackorzy, ale trudno to nazwać
reklamą. Na oficjalnej stronie magistratu króciutka notka z grafiką
pojawiła się dopiero na kilka godzin przed premierą. Nowiny
Andrychowskie praktycznie wcale nie promowały tego wydarzenia. Na
stronie Centrum Kultury i Wypoczynku też nic się nie dowiemy na
temat widowiska, chociaż baner Muzycznych Konfrontacji pod Basztą
przeterminowany o miesiąc nadal tam wisi. Podobnie zresztą jak
Bajkolandii. Sto razy lepszą reklamę miała wystawa „3xWieprzówka,
czyli przypadek lokalnej rzeki” Jana Zielińskiego (polecamy, to
trzeba obejrzeć), której wernisaż odbył się w siedzibie
Towarzystwa Miłośników Andrychowa na godzinę przed spektaklem.
W
efekcie tej „promocji” w Miejskim Domu Kultury zjawiło się
raptem kilkunastu przypadkowych widzów. Pustawej sali nie
uratowaliby ani oficjele, ani nawet goście z miast partnerskich
ściągnięci hurtem, ale znaleziono inny sposób. Autokarami
dowieziono młodzież z warsztatów teatralnych z Lanckorony. Znacie?
To czytajcie dalej.
Przyznajemy, że mieliśmy wielkie
oczekiwania w związku z tym projektem. W końcu poszło na to 800
tysięcy złotych z unijnej kasy, ale i prawie 300 tysięcy z budżetu gminy,
w tym 150 tysięcy zaoszczędzone na nauczycielach. I za te wielkie
pieniądze zobaczyliśmy widowisko teatru cieni trwające całe 20
minut. Tak, to nie pomyłka. Dwadzieścia minut! Dwadzieścia minut i
to jeszcze nie w kolorze:) W spektaklu nie pada ani jedno słowo.
Najlepiej o „Impresjach...”, bo taki tytuł nosi sztuka,
opowiada sam reżyser spektaklu i autor scenariusza, Filip Budweil:
„Pozbawione fabuły przedstawienie, burzy stereotypowe postrzeganie
czasu i przestrzeni. Następujące po sobie obrazy nie mają związku
przyczynowo skutkowego, łączą się ze sobą za pomocą
przenikających się form i kształtów”. I dokładnie tak było!
Gdybyż to jeszcze sam Andrychów był bohaterem spektaklu, łatwiej
by nam zapewne było ogarnąć zamysł tego projektu. Ale nie, bo w
tych 20 minutach trzeba było zmieścić jeszcze Zawoję, Libiąż i
Zator, które bardzo sprytnie nie utopiły w tym przedsięwzięciu
ani złotówki! Co z tego wyszło? Ano, według nas, wyszło na to,
że za górami, za lasami w Małopolsce Zachodniej górale hodują
karpie pod ziemią. Dokładnie to w kopalni hodują. Zgodnie z wizją
reżysera, migały nam przed oczyma tkaczki, ryby, zbójnicy, wózki
z węglem, dinozaury, górale, cykliści i jakiś tajemniczy Don
Pedro. Don Pedro okazał się być andrychowskim drelicharzem,
cokolwiek to znaczy. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, kim jest
ten drelicharz? I to mają teraz przez dwa lata oglądać Włosi,
Holendrzy, Czesi, Łotysze i Niemcy. Mówiąc słowami klasyka z
telewizji (niejakiego Tomasza Chytruska), co ci biedni ludzie mają z
tego zrozumieć, jak nawet my nic nie rozumiemy!
To już znacznie
bardziej przypadła nam do gustu reklama piwa Warka zrobiona przez
ten sam Teatr Figur z Krakowa: (http://www.youtube.com/watch?v=IFhDFruoDFk&feature=related),
albo przedstawienie dla dzieci „Zbrodnia i kara”:
Nawiasem mówiąc to artyści z Krakowa specjalizują się w
przedstawieniach dla młodych widzów w wieku 8 do 14 lat. Jeszcze
tylko słówko o muzyce do spektaklu.
Ciekawi byliśmy niezmiernie,
co też usłyszymy za 30 tysięcy złotych zainkasowanych przez
kompozytora za dwudziestominutowy podkład muzyczny. I tu
rozczarowanie było najmniejsze, bo ścieżka dźwiękowa w wykonaniu
Czerwi (nie wiemy za ile, ale się dowiemy) była zaiste
interesująca. Szkoda tylko, że szła z taśmy. Liczyliśmy na
występ muzyków na żywo.
Publiczność gorąco oklaskała
artystów z Krakowa. Klaskała i klaskała, bo nie szybko wpadła na
to, że to już koniec i nic nie będzie więcej. Zdezorientowani
byli szczególnie trzej widzowie z Osiedla Lenartowicza, którzy
dłużej szli do MDK, niż siedzieli na spektaklu. W końcu ktoś z
sali ryknął: To zagrajcie chociaż jeszcze raz! Nie zagrali, ale to
przecież dopiero początek tej oryginalnej promocji Andrychowa i
sąsiednich gmin. Teraz burmistrz i hojnie opłaceni artyści przez
dwa lata będą podróżować po Europie z tym widowiskiem. I o to
chodzi. Nieprawdaż?
PS. Nasza relacja ze spektaklu
„Impresje” jest oczywiście całkowicie subiektywna, choć o
faktach jak zwykle napisaliśmy tylko prawdę. W końcu jesteśmy
andrychowskimi krytykami... teatralnymi:) Dla porównania proponujemy
zapoznać się z oficjalną wersją wydarzeń na witrynie Nowin
Andrychowskich (http://nowiny.andrychow.eu/index.php/nowiny/najwaniejsze/1700-nasza-historia-wychodzi-z-cienia). Życzymy dobrej zabawy!