Dobrzy ludzie mieszkają w Rzykach!
Wczoraj wieczorem miałem problem z samochodem w centrum wsi. Gdy
opuściła mnie wszelka nadzieja na samodzielną naprawę, podeszło
do mnie dwóch młodych mężczyzn z propozycją pomocy. Choć na
pierwszy rzut oka nie wyglądali na miłosiernych samarytan, okazali
się niezwykle mili i uczynni. Wezwali na pomoc znajomego, Pana
Staszka „złotą rączkę”. Mimo późnej pory i mroźnej pogody
cała trójka pomogła mi uruchomić pojazd zupełnie bezinteresownie
i z własnej inicjatywy. Podziękowałem im osobiście, ale
pomyślałem, że warto o tym napisać na blogu. Warto za każdym
takim razem podkreślać, że my, mieszkańcy naszej gminy możemy na
siebie liczyć. Możemy na sobie polegać. To ważne. Gdy już
dotarłem do Andrychowa, dowiedziałem się o kolejnych świństewkach
wypływających z kręgów importowanych celebrytów panoszących
się w naszym mieście. Nie będę o tym pisał, żeby nie psuć
sobie i Państwu dobrego nastroju, w który wprowadzili mnie panowie
z Rzyk.
Przez Rzyki wracałem do domu ze
służbowej podróży. Przez parę ostatnich dni przejechałem po
górskich drogach Sądecczyzny kilkaset kilometrów. Dlatego pozwolę
sobie na porównanie: takich dróg jak nasze nie ma chyba nigdzie!
Jakość i stan nawierzchni górskich dróg biegnących serpentynami
przez wioski i zaułki, gdzie psy szczekają tylną częścią ciała,
wywoływała we mnie dokładnie taką reakcję, jak u Pułkownika
Kwiatkowskiego widok kobiecych piersi. Płakałem z radości jadąc
po asfaltowych arteriach gładkich jak stół, bez strachu, że
wpadnę w jakąś dziurę, albo dostanę wstrząsu mózgu na
wertepach. Kilkadziesiąt zaledwie kilometrów od nas, nie w
Niemczech ani nawet w Czechach, ale w naszej Małopolsce są drogi,
po których można poruszać się z przyjemnością i dla
przyjemności! I to wszystko w trudnym, górskim terenie.
I jeszcze jedna ważna sprawa. Zimowe
utrzymanie. Nie widziałem nigdzie takiego dziadostwa jak u nas. Poza
granicami wadowickiego powiatu najwyraźniej człowiek wygrywa z
naturą. Dlaczego da się ekspresowo i porządnie odśnieżyć drogi
w Muszynie, Nowym Sączu, Rabce czy Jordanowie, a w Andrychowie nie
ma szans?
Andrychowianie są już niestety
przyzwyczajeni, że zimą jazda po gminie przypomina walkę o życie.
Wystarczy jednak wyjechać na trochę w inne rejony i szybko zapomina
się o drogowej katastrofie. Jeszcze bardziej zaskoczeni stanem
naszych traktów są turyści. Mimo że wszędzie zachwalam rodzime
atrakcje turystyczne i zapraszam na prawo i lewo do odwiedzenia
naszej gminy, to teraz mam mieszane uczucia. Naprawdę, nie jest miło
tłumaczyć obcym ludziom, że zanim poszusują na nartach, albo
zjedzą smaczną kolację w restauracji, będą musieli zdać egzamin
z jazdy w ekstremalnych warunkach.
Jakby co, to w biedzie można liczyć
przynajmniej na chłopaków z Rzyk, którzy staną na wysokości
zadania i na pewno nie zawiodą! Jeszcze raz serdecznie im dziękuję
i pozdrawiam. Rzyki RULES!
Franciszek Penkala