Dzisiaj napisał do nas Pan Piotr z Andrychowa, który porusza kwestię kursowania komunikacji miejskiej. Problem jest poważny, szczególnie w sytuacji, gdy prace nad budową nowego mostu zapewne się przedłużą. List publikujemy w całości. Dziękujemy i serdecznie pozdrawiamy.
Dzień dobry.
Jestem stałym czytelnikiem bloga "Razem dla Andrychowa", i choć jak najdalej mi do politycznych sporów, uważam go za ciekawą inicjatywę, traktując go jako alternatywne źródło informacji. W dodatku prowadzony jest on na odpowiednim poziomie, bez popadania w skrajności, z czym ostatnimi czasy mamy coraz rzadziej do czynienia.
Na swojej stronie zachęcacie Panowie mieszkańców do dzielenia się swoimi uwagami czy problemami dotyczącymi funkcjonowania naszej małej społeczności. Zachęcony tym wezwaniem, postanowiłem zwrócić Panów uwagę na temat związany z sytuacją, jaka powstała w naszym mieście w związku z pracami na (byłym już) moście w centrum Andrychowa.
Jak powszechnie wiadomo, nastąpiła zmiana organizacji ruchu, w związku z czym autobusy MZK (bo nie ukrywam, że o nie mi w tym przypadku chodzi) zmuszone są do objazdu ulicami Szewską i Batorego, zanim powrócą z powrotem na Krakowską. Sam ten fakt nie stanowiłby jeszcze wielkiego problemu - każdy musi dostosować się do zaistniałej sytuacji - gdyby nie to (i tu docieram do sedna problemu), że MZK, w swojej genialności, jednocześnie zmienił trasę jazdy autobusów w Kętach, i zamiast - jak dotychczas - po wyjeździe z dworca autobusowego kontynuować trasę ulicą Kościuszki, jadą przez kęcki - zakorkowany - Rynek, a następnie wąską uliczką obok Zespołu Szkół, po czym kończą swą trasę na przystanku na fragmencie nowej obwodnicy.
Dodatkowe kilometry do pokonania w Andrychowie oraz Kętach sprawiają, że czas jazdy wydłużył się o - lekko licząc - dziesięć do piętnastu minut. Logicznym byłoby, że przewoźnik dostosuje rozkład jazdy do zmian w trasie autobusów i np. przyspieszy ich wyjazd o dziesięć minut. MZK jednak nieraz dowiodło, że z logiką mu nie po drodze, zatem nic takiego nie uczyniło i - o ile mi wiadomo - uczynić nie zamierza.
W efekcie już teraz nieliczni pracownicy m.in. ZML-u, którzy jeszcze korzystają z przewozów MZK w drodze do pracy, mają kłopoty ze zdążeniem na odpowiednią godzinę, a przecież zbliża się zima - nietrudno wyobrazić sobie opóźnienia spowodowane opadami śniegu, przymrozkami i awariami autobusów, notorycznie odmawiających współpracy w warunkach zimowych wskutek ich fatalnego stanu technicznego.
Jak nazwać sytuację, w której pokonanie autobusem odległości Andrychów-Kęty zajmuje tyle samo czasu (a czasami i więcej), co samochodem trasy Andrychów-Kraków?
Nie wiem, jaki był powód skierowania autobusów na "obwodnicę" Kęt - na pewno nie skrócenie czasu podróży, bo efekt jest dokładnie odwrotny, co nietrudno było przewidzieć. Jeśli chodzi o uczniów, to najwyżej wskutek spóźnienia do szkoły ominie ich klasówka. A co zrobią osoby dojeżdżające do pracy? Ano - przesiądą się do własnych (lub znajomych) samochodów, ewentualnie skorzystają z komunikacji busowej. W efekcie tego za jakiś czas znów przeczytamy kolejny komunikat MZK, iż "zmuszony jest" zawiesić przejazdy na kolejnych liniach wskutek ich "nieopłacalności". Miejmy nadzieję, że zanim do tego dojdzie, znajdzie się ktoś na tyle rozsądny, że dostosuje rozkład jazdy do obecnych warunków drogowych.
Co roku słyszymy o fatalnej kondycji MZK - stratach finansowych oraz groźbie jego rozwiązania. Obserwując od dłuższego czasu, w jakim poważaniu przedsiębiorstwo to ma przewożonych pasażerów - trudno się temu dziwić.
Z poważaniem - Piotr z Andrychowa.
Dane osobowe do wiadomości administratora