W
sobotę wieczorem rozwiały się nasze marzenia o dobrym występie na
organizowanym w Polsce i na Ukrainie turnieju Euro 2012. Piszę o
dobrym, ponieważ przy takim wysiłku organizacyjnym wyjście z grupy
było zadaniem minimum dla naszej reprezentacji. Niestety stało się
inaczej. Gary Lineker, wybitny angielski piłkarz powiedział
kiedyś: „W piłkę gra 22 piłkarzy, a i tak zawsze wygrywają
Niemcy”. Tak też według mojej oceny będzie i w tym roku.
Przeżyliśmy jednak przez ostatni tydzień wiele emocji,
rozbudzonych nadziei i niespotykanej fali optymizmu wśród kibiców.
To oczekiwanie na wynik reprezentacji przybrało taką moc, że
strach było wyrazić inne zdanie niż to, że Polska wygra. Chodziło
jedynie o rozmiar, w jakim reprezentacja pokona przeciwników. Nawet
mnie dostało się na forum od pewnego internauty, kiedy na pytanie
redaktora portalu odpowiedziałem, że boję się o wynik, ponieważ
wytworzyła się za duża presja i oczekiwania jeszcze przed
rozpoczęciem rozgrywek.
Mówiłem tak, bo znam doskonale mechanizmy, jakie kierują zawodnikami i pomagają w sporcie osiągnąć wynik. Wielokrotnie ze swoimi siatkarkami przeżywałem turnieje czy pojedyncze mecze, kiedy zbyt duży balast oczekiwań przeszkadzał w zwycięstwie. Zgodnie z maksymą Mickiewicza: „Mierz siły na zamiary”. Szkoda jednak tej przegranej, bo fantastycznie było, gdy Polacy ponad podziałami i poglądami potrafili się zjednoczyć we wspólnej sprawie. A tą było kibicowanie naszej reprezentacji.
Dzielę się tą refleksją też między innymi dlatego, że na swoim podwórku niecałe dwa lata temu przeżywaliśmy przy okazji wyborów samorządowych podobną „w cudzysłowie” sytuację. Społeczeństwo dokonało wyboru „ selekcjonera”, który w kampanii wyborczej, prowadzonej zresztą w stylu bardzo nie fair play, naobiecywał mieszkańcom cuda, choć zapowiedzi te nie miały się ni jak do rzeczywistości i możliwości ich spełnienia. Selekcjoner powołał swój sztab w postaci zastępców, asystentów, doradców, dyrektorów biur. Zatrudnił „obcokrajowców”, bo taka moda i z ochotą zabrał się do rządzenia. Pierwszą decyzją „trenera” było otwarcie drzwi i likwidacja w nich zamka. Według mnie to najlepsza decyzja. Reszta to już dramat. Nie będę się rozwodził nad oddaniem przez burmistrza 3,5 miliona złotych na obwodnicę, zamieszaniem w oświacie, ostatnio w kulturze, nad nieudolnością inwestycyjną etc. etc. Jest jednak jedna rzecz, w której selekcjoner Żak bryluje. To ogromna ilość spotkań z kibicami, na których może się pokazać, wręczyć dyplomy czy też pucharki. Pojawił się nawet w andrychowskiej strefie kibica, podczas gdy budowy pobliskiej obwodnicy nie miał kto dopilnować! Tylko, że nie na tym polega przygotowanie reprezentacji do ciężkich bojów. Tutaj potrzeba ciężkiej pracy a nie PR-u. Myślę, że za dwa lata podczas następnych wyborów samorządowych społeczeństwo nie da się nabrać na takie sztuczki i obietnice bez pokrycia. Że nie wystarczy oblepić miasta podobiznami przerobionymi w Photoshopie. Że o wyniku wyborów nie będzie decydowała zasobność portfela, nie swojego zresztą. Do następnego Euro trzeba się bardzo dobrze przygotować. Jedno mogę z szacunkiem przyznać Franciszkowi Smudzie. Na pytanie redaktora o dymisję stwierdził: „Nie muszę podawać się do dymisji, ponieważ kończy mi się kontrakt. Ale coś zbudowaliśmy. Nie można tego zmarnować”. Jak będzie w Andrychowie? Nie wiem. Wiem natomiast, że będziemy musieli, inaczej niż w reprezentacji Polski, wszystko budować od nowa, bo do takich zniszczeń we wszystkich dziedzinach życia doprowadza polityka Tomasza Żaka. Takiego niestety wybraliśmy trenera.
W Polsce po Euro 2012 pozostaną nowe stadiony, obwodnice,autostrady i terminale lotnicze. Co pozostanie po kadencji T. Żaka w Andrychowie? Chyba już wszyscy, my andrychowianie widzimy.