Kiedy
przyglądam się pracom władz samorządowych Andrychowa, Kęt,
Wadowic czy Kalwarii Zebrzydowskiej, to odnoszę wrażenie, że
niemal nic się nie dzieje wokół starań o budowę BDI. Przykre to
stwierdzenie. Bo wbrew obiegowym opiniom podtrzymywanym przez
niektóre media, prace nad tym projektem nieprzerwanie trwają i
wydano na to przedsięwzięcie już 2,5 miliona złotych publicznych pieniędzy!
Wiadomo,
że komunikacji na naszej poczciwej krajówce nr 52 nic nie jest w
stanie usprawnić. Natężenie ruchu w okolicach Andrychowa wynosi 20
tys. pojazdów na dobę, a średnia prędkość jazdy z Bielska do
Krakowa to około 30 km/h. Do tego dochodzą liczne, w tym śmiertelne
wypadki. Taka sytuacja skutecznie odstrasza każdego potencjalnego
inwestora. Nasz region nie może się więc gospodarczo rozwijać.
Kilka lat
temu powstała koncepcja budowy nowej drogi, która miałaby połączyć
Głogoczów z Bielskiem - Białą i wyprowadzić cały ruch
tranzytowy z centrów miejscowości leżących wzdłuż drogi
krajowej 52, w tym z Andrychowa. Nazwano ją Beskidzką Drogą
Integracyjną (BDI). Od 2005 roku wykonano kosztem 2,5 mln zł
dokumentację projektową w zakresie studium - techniczno -
ekonomiczno – środowiskowego etap II, dla dwóch rekomendowanych
przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA)
wariantów trasy. W latach 2010 - 2011 projekty przedstawione
zostały mieszkańcom i władzom każdej z zainteresowanych gmin.
Pamiętamy, że nie obyło się bez konfliktów, zwłaszcza w
Wadowicach. Niestety, wygląda że obecnie na szczeblu rządowym
zainteresowanie tą inwestycją zmalało do zera. BDI nie została
nawet wpisana do programu budowy dróg krajowych i autostrad na
najbliższe lata. Ale łaska pańska i łaska wyborców na pstrych
koniach jeżdżą – zmieniają się koncepcje rządzących i
zmieniają się też rządy.
Co na to
nasze samorządy? Ano wygląda, że one także przestały się
zajmować tą inwestycją. Zamiast poodejmowania wspólnych akcji
mających na celu domaganie się budowy tak koniecznej drogi
ekspresowej, mamy milczenie. W ciągu ostatnich dwóch lat nie
słyszałem o choćby jednej inicjatywie burmistrzów Andrychowa,
Kęt, Wadowic, która stanowiłaby jakiś nacisk na ministerstwo w
tej sprawie. Czy wystosowano do odpowiedniego ministra lub premiera
jakikolwiek apel, list otwarty czy petycję domagającą się
podjęcia dalszych prac nad BDI? Nie. Jedyną tego typu inicjatywę
zainicjowali andrychowscy radni PIS. W marcu tego roku Rada Miejska
przegłosowała przygotowaną przez nas rezolucję.
O zadaniu tym
przypomina regularnie poseł z Andrychowa Marek Polak, który co
jakiś czas czy to w formie interpelacji, czy wypowiedzi z trybuny
sejmowej wzywa do jej kontynuowania. Ale wsparcia najbardziej
zainteresowanych, to jest władz Andrychowa, Wadowic, Kalwarii i Kęt
nie widać.
Inwestycji
takiej jak droga nie realizuje się w rok - dwa. Przypominam, że
Wadowice swą obwodnicę budowały aż 17 lat. I się udało. Naszą
Lokalną Obwodnicę Andrychowa budowaliśmy też ładnych parę lat,
a i tak za sprawą obecnego burmistrza nie jest dokończona zgodnie z
planami. Tym bardziej tak wielkie przedsięwzięcie, jakim ma być
BDI, wymaga stałego zainteresowania i ciągłej walki o nią. I to
bez względu na zmieniające się ekipy rządzące w kraju i w
samorządach. Uważam, że należy jak najszybciej powrócić
wspólnie z władzami zainteresowanych gmin do lobbowania na rzecz
BDI. Bo ta droga jest niezbędna dla rozwoju naszej gminy.
Przez
pryzmat Beskidzkiej Drogi Integracyjnej często oceniano skuteczność
poprzednich władz samorządowych, chociaż to przecież inwestycja
rządowa. Nadal próbuje się wmówić ludziom, że jest to porażka.
Myślę że za wcześnie na takie oceny, a przyszłość najlepiej je
zweryfikuje. Nawet jeśli ta droga powstanie za parę lub paręnaście
lat, to moim zdaniem warto o nią walczyć. Choćby dla naszych
dzieci. Tak właśnie myślę jadąc nowiutką obwodnicą Bielska –
Białej i ekspresówką do Cieszyna. Tam się dało, a to przecież
za miedzą.