21 sierpnia 2012

Felieton. Nie wszystko złoto…


We współczesnym świecie informacja to jeden z najcenniejszych towarów. Na wagę złota. Prawdziwego, a nie przekrętu z Amber Gold. Niestety, coraz trudniej odróżnić informację od reklamy, a reklamę od manipulacji. Afera Amber Gold pokazuje słabości naszego państwa, w którym prawo nie chroni dostatecznie obywateli przed oszustami. Ale to nie wszystko. Na przykładzie tego skandalu widać wyraźnie, jaka jest siła reklamy. Jak bilbordy, plakaty, ulotki i klipy telewizyjne potrafią uwiarygodnić to, co na zdrowy rozum jest nieprawdopodobne. To „dzięki” ogromnej medialnej promocji ludzie uwierzyli, że lokaty w nieznanej firmie mogą być dwa razy wyżej oprocentowane niż wszędzie indziej. Uwierzyli też, że z ledwie założoną linią lotniczą można podróżować za pół darmo. Nieprawdopodobne? A tak właśnie się stało.

Ale w tej sprawie nie tylko o siłę reklamy poszło. Klientów Amber Gold oszukał człowiek, który wiedział, jak wykorzystać dla własnych celów naturalną skłonność ludzi do ufania innym. Wiedział, jak stworzyć wokół siebie mit fachowca. Wiedział, z kim się zaprzyjaźnić, z kim pokazywać. W końcu wiedział, jak ukrywać niewygodne fakty ze swojej przeszłości.

A teraz coś z naszego lokalnego podwórka. Pamiętają Państwo wybory samorządowe z 2010 roku? Cała gmina w bilbordach i ulotkach. Plakaty, ogłoszenia wyborcze w gazetach i na portalach internetowych. Spotkania wyborcze, na których krytykowano wszystko i wszędzie, obiecując równocześnie raj na ziemi. Miały być: wielkie inwestycje za unijne pieniądze, dobry klimat dla biznesu i nowe miejsca pracy, odkorkowany Andrychów i szacunek dla drugiego człowieka. Itp. Itd. Co jest, każdy widzi sam.

Andrychów nie leży na księżycu i te same choroby, które toczą cały kraj, przechodzimy u siebie. Zaliczyliśmy aferę lustracyjną, a niedawno skandal z próbą wymeldowania radnego opozycji Z. Małeckiego z jego własnego mieszkania. Doniesienie złożył człowiek, na którym ciąży aktualny prawomocny wyrok za składanie fałszywych zeznań. Osoba ta pełni funkcję publiczną w gminie, a współmałżonek jest radnym z listy burmistrza Żaka. I co? I nic. Człowiek ten nadal działa i nadal „ na celowniku” ma radnych opozycyjnych. Przy milczącej postawie innych samorządowców.

Mam nadzieję, że te doświadczenia nauczą nas dystansu do zabiegów promocyjnych i socjotechnicznych. Że z większą ostrożnością będziemy podchodzić do obietnic, szczególnie tych najbardziej „obiecujących”. Że nie pomylimy kampanii wyborczej z kampanią reklamową. Bo nie wszystko złoto, co się świeci.

LinkWithin