Ostatnio w wielkiej polityce a coraz
częściej i w tej lokalnej, samorządowej karierę robi słowo
leming. I tak na dobrą sprawę nie wiadomo, dlaczego akurat to
zwierzątko, przedstawiciel drobnych gryzoni rzekomo posiadające
skłonności samobójcze zostało tak wyróżnione. Wyjaśnienie
znaleźliśmy na innym blogu (nie tylko piszemy, ale też czytamy).
Oto definicja leminga politycznego:
„Jest to istota, która bezkrytycznie
przyjmuje podawaną informację (…), bezrozumnie konsumuje
informacje medialne i daje się propagandzie wodzić za nos”.
Ponoć lemingi „bezkrytycznie i na
swoją zgubę wierzą, że w Polsce panuje normalna demokracja, że w
zasadzie nic Polsce poważnie nie zagraża, że PiS jest ugrupowaniem
szkodliwym i niepotrzebnym, że Wawel prezydentowi Kaczyńskiemu się
nie należał, że kraj zmierza ogólnie w dobrym kierunku, że Euro
się Europie spodobało i że rzeczywistość wygląda mniej więcej
tak, jak ją widać. Robią to z umysłowego lenistwa, dla świętego
spokoju albo dla własnego interesu. Nie chcą podejmować naprawdę
ważnych narodowych spraw, są bezmyślnymi konsumentami, zajętymi
tylko pracą, karierą, rozrywkami, może dziećmi. Chcą
stabilizacji złego stanu spraw, chociaż sytuacja wymaga
rewolucji.”
Więcej pod adresem:
A jak jest u nas? Czy w drodze ewolucji
nie wytworzyła się na terenie Beskidu Małego podgrupa czy też
podgatunek politycznego „Leminga Andrychowskiego?” Najwyraźniej
niektórzy kandydaci z poprzednich wyborów samorządowych na to
postawili i wygrali.
Pijarowskie, marketingowe działania
odniosły sukces. Mistrzostwo w przyciąganiu lemingów i uczynieniu
z nich jednej z najtwardszych grup poparcia polega na tym, aby
wzmacniać w nich przekonanie, że dochodzą do wszystkich wniosków
sami, jednocześnie serwując im zgrabne, gotowe schematy myślowe. Z
takimi właśnie procesami zderzyliśmy się blisko dwa lata temu.
W
kampanii wyborczej wszystko, co do tej pory zrobiono, według
przywódców lemingów było beznadziejne, szkodliwe, niepotrzebne.
Wszystkiemu jest winien poprzedni burmistrz i osoby z nim związane.
Tak właśnie obrzydzano m.in. basen, fontanny, niektóre inwestycje,
czy też politykę oświatową i kulturalną ówczesnej władzy.
Jednocześnie zwolennicy Tomasza Żaka obiecywali lemingowy raj na
ziemi. Ambulatorium pogotowia, turbinowe ronda, podwójne mosty,
konsultacje społeczne itd. Istne cuda na kiju. Co z tego wyszło?
Chyba większość mieszkańców już
zaczyna widzieć. Ale rządząca „elita” trwa przy swojej
strategii. Wszystko to, co mówi opozycja jest bez analizy poddawane
krytyce, wyśmiewane, bagatelizowane. A w tym czasie ludzie tracą
pracę, niszczy się kulturę, osłabia oświatę. Modernizacja dróg
leży odłogiem, a gmina wygląda na zapuszczoną i zaniedbaną. Ale
andrychowski leming musi być trendy i popierać bezkrytycznie
burmistrza Żaka. Tylko jak długo w tym naszym lokalnym „Matriksie”
będziemy karmieni tylko obietnicami i zwalaniem swojej nieudolności
na poprzedników? I ile jeszcze jesteśmy w stanie przełknąć?