7 sierpnia 2012

Leming andrychowski. Ile jeszcze łyknie?


Ostatnio w wielkiej polityce a coraz częściej i w tej lokalnej, samorządowej karierę robi słowo leming. I tak na dobrą sprawę nie wiadomo, dlaczego akurat to zwierzątko, przedstawiciel drobnych gryzoni rzekomo posiadające skłonności samobójcze zostało tak wyróżnione. Wyjaśnienie znaleźliśmy na innym blogu (nie tylko piszemy, ale też czytamy). Oto definicja leminga politycznego:
„Jest to istota, która bezkrytycznie przyjmuje podawaną informację (…), bezrozumnie konsumuje informacje medialne i daje się propagandzie wodzić za nos”.

Ponoć lemingi „bezkrytycznie i na swoją zgubę wierzą, że w Polsce panuje normalna demokracja, że w zasadzie nic Polsce poważnie nie zagraża, że PiS jest ugrupowaniem szkodliwym i niepotrzebnym, że Wawel prezydentowi Kaczyńskiemu się nie należał, że kraj zmierza ogólnie w dobrym kierunku, że Euro się Europie spodobało i że rzeczywistość wygląda mniej więcej tak, jak ją widać. Robią to z umysłowego lenistwa, dla świętego spokoju albo dla własnego interesu. Nie chcą podejmować naprawdę ważnych narodowych spraw, są bezmyślnymi konsumentami, zajętymi tylko pracą, karierą, rozrywkami, może dziećmi. Chcą stabilizacji złego stanu spraw, chociaż sytuacja wymaga rewolucji.”
A jak jest u nas? Czy w drodze ewolucji nie wytworzyła się na terenie Beskidu Małego podgrupa czy też podgatunek politycznego „Leminga Andrychowskiego?” Najwyraźniej niektórzy kandydaci z poprzednich wyborów samorządowych na to postawili i wygrali.
Pijarowskie, marketingowe działania odniosły sukces. Mistrzostwo w przyciąganiu lemingów i uczynieniu z nich jednej z najtwardszych grup poparcia polega na tym, aby wzmacniać w nich przekonanie, że dochodzą do wszystkich wniosków sami, jednocześnie serwując im zgrabne, gotowe schematy myślowe. Z takimi właśnie procesami zderzyliśmy się blisko dwa lata temu.

W kampanii wyborczej wszystko, co do tej pory zrobiono, według przywódców lemingów było beznadziejne, szkodliwe, niepotrzebne. Wszystkiemu jest winien poprzedni burmistrz i osoby z nim związane. Tak właśnie obrzydzano m.in. basen, fontanny, niektóre inwestycje, czy też politykę oświatową i kulturalną ówczesnej władzy. Jednocześnie zwolennicy Tomasza Żaka obiecywali lemingowy raj na ziemi. Ambulatorium pogotowia, turbinowe ronda, podwójne mosty, konsultacje społeczne itd. Istne cuda na kiju. Co z tego wyszło?

Chyba większość mieszkańców już zaczyna widzieć. Ale rządząca „elita” trwa przy swojej strategii. Wszystko to, co mówi opozycja jest bez analizy poddawane krytyce, wyśmiewane, bagatelizowane. A w tym czasie ludzie tracą pracę, niszczy się kulturę, osłabia oświatę. Modernizacja dróg leży odłogiem, a gmina wygląda na zapuszczoną i zaniedbaną. Ale andrychowski leming musi być trendy i popierać bezkrytycznie burmistrza Żaka. Tylko jak długo w tym naszym lokalnym „Matriksie” będziemy karmieni tylko obietnicami i zwalaniem swojej nieudolności na poprzedników? I ile jeszcze jesteśmy w stanie przełknąć?

LinkWithin